Ruffio
Pełzacz błotny
Dołączył: 14 Gru 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ciechanów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:58, 12 Kwi 2011 Temat postu: Pamiętnik Zenwara |
|
|
Aha na wstępie chce uwiadomić każdego kto ma odwagę tu zajrzeć, że w każdym momencie z tego pamiętnika może mu wystrzelić ognista kula w twarz.
Przez pół roku mojej wędrówki po ziemiach Astyrii nie działo się nic ciekawego. Pieniądze które dostałem na początku mojej wędrówki niedawno się skończyły a jeszcze nie znalazłem żadnej dostatecznie dobrej pracy by zacząć spłacać mój dług względem akademii, gdzie zostałem wychowany i wyszkolony, oraz no cóż wstyd się do tego przyznać poczyniłem spore spustoszenie w dniu egzaminów zniszczyłem całe laboratorium i skład, no niby tylko połowicznie moja wina, że wyczarowałem taką ogromną ognistą kule ale też nie powinni trzymać wybuchowych rzeczy tak blisko tereny egzaminacyjnego.
Ale wracając do tematu znalazłem ciekawe ogłoszenie, że miejscowy bogacz poszukuje najemników do pewnego zadania. Ogłoszenie o dziwo było aktualne i należało się udać na miejsce spotkania w karczmie. W środku nie było dużego tłoku ale za to unoszące się tam zapachy spowodowały, że mój pusty żołądek zaczął domagać się swoich praw niestety moja sakiewka była pusta. Stół gdzie mieli się zgłosić ochotnicy zajmowało już dwóch jegomościów. Więc zagadałem z nimi czy to oni nie rekrutują dla tego bogacza ale okazało się, że to kojeni zainteresowani robotą. Jeden z nich całkiem sympatyczny nazywał się Fay, a drugi jegomość nijaki Myrddin zachowywał się tak jak ktoś kto domaga się szacunku a na niego nie zasłużył, niby przedstawił się jako hrabia z skądś tam, ale nie warto chyba mu wierzyć. Tego dnia poznałem jeszcze kilka osób.
Po pewnym czasie do karczmy wbił pewien dziwny jegomość, okazało się że jest on tą osoba na którą czekały wszystkie zainteresowane osoby zapewne wszyscy spodziewali się kogoś innego ale zaprowadził nas do najlepiej wyglądającego budynku w mieście, domu naszego zleceniodawcy. W środku okazało się że robota dla nas ma być dosyć prosta ale moja uwagę przykuły dwie rzeczy a mianowicie słowo artefakt (bo to jest moje największe zainteresowanie, no można poza tym jak wielką kule ognia mi się uda kontrolować) i zapach jedzenia właściciel był tak miły że zaprosił do stołu. W końcu mogłem zaspokoić mój głód ale reszta ochotników nie dało mi dokończyć posiłku wiec na wychodne zabrałem ze sobą półmisek z ryba całkiem smaczną. Na zewnątrz jeszcze zaprzyjaźniłem się Redgardem(bo za co można uznać przyjaźnie podaną gorzałkę która mało nie roztopiła mi zębów i nie spaliła gardła)
i zaczęła się nasza praca. Wyruszyliśmy na cmentarz gdzie mieliśmy zdobyć klucz do budynku, osobiście nie lubię cmentarzy(to chyba przez te opowieści) wiec sam czekałem przy wejściu na teren a reszta grupy zaczęła szukać klucza. Znalazła go dosyć szybko gdy Fay wpadł do grobu. Nie mam pojęcia co oni tam jeszcze robili przez pół nocy ale zanim doszliśmy do budynku(rano) okazało się że klucz był nam zbędny bo drzwi rozpadły się pod wpływem dotyku. W środku też nie było nic ciekawego. Redgar znalazł amulet którego szukaliśmy, a dziewczęta wyczarowały skądś butelkę wódki!
Naglę coś huknęło myślałem że budynek zaczął się walić(myślałem nawet nad tym by porzucić mój ateizm) ale nie za to wszyscy wyciągnęli broń, ja zacząłem czarować kule ognia w wejściu pojawiła się pewna kobieta która czegoś od nas chciała i to takim tonem, że prędzej nas zabije i sprawdzi przy naszych ciała czy tego nie mamy niż do to się cywilizowanie wytłumaczyć co reszta drużyny chciała zrobić ale jej się nie udało. Ja ten czas wykorzystałem by zwiększyć moc mojej ognistej kuli która była prawie jak ja (ale jeszcze sporo jej brakowało do tej z egzaminów) i cisnąłem nią w nieznajomą o dziwo jakiś cudem nieznajoma uniknęła jej o kula ognia zamiast lecieć prosta i za drzwi skręciła na filar podtrzymujący świątynie i tu drugie zdziwienie świątynia chyba pochłonęła wybuch ale nie dała rady pochłonąć wszystkich płomieni i stanęła w ogniu. Wszyscy wybiegli na zewnątrz gdzie mnie trochę powyzywali ale co tam ten ogień był piękny a przy okazji spłonęła ta bezużyteczna budowla. W końcu gdy wszyscy się trochę uspokoili okazało się że te ledwie co poznane kobiety sprzedały mnie w niewole :eee?: (co było niemożliwe gdyż jestem stanu wolnego a nie ich własnością a do tego mam dług wobec akademii) dziewczyna podobno dała im złota tyle co ważę wiec skoro jest tak bogata spłaci za mnie długi. Ciekawostka skąd ona nagle wytrzaskała taką górę złota i jak z takim ciężarem w pasie/na plecach zrobiła unik przed moją kulą. W sumie nie protestowałem jak maja "właścicielka" Erin postanowiła mnie nakarmić szczególnie że znowu byłem głodny a mój brzuch nie zapomniał o tym głośno donieść.
Robota odwalona ale Artefaktu nie udało mi się zidentyfikować za pomocą księgi ani mojej wrodzonej intuicji (to już drugi taki przypadek, pierwszym jest bransoleta która jest szczepiona z moją ręką) a jako wynagrodzenie otrzymaliśmy coś dziwnie dużo ale to nie moja sprawa wszyscy ca zadowoleni no może Erin nie będzie gdy się dowie więcej szczegółów o mnie i że transakcja będzie musiała być cofnięta zresztą za ten numer ze sprzedażą jeszcze nie wiem czy się zemszczę to zależy w jakich stosunkach będę z "pania" w razie czego nie będę tu o tym pisał
Post został pochwalony 0 razy
|
|