Forum Rollage yn Astyr - Original RPG
RyA - Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pamiętnik -- Sin'dorev

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iggy_the_Mad
gada z toporami


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:13, 04 Sty 2009    Temat postu: Pamiętnik -- Sin'dorev

Pustynia, Cholera wie kiedy i gdzie
    "Pierwsze co pamiętam po przebudzeniu się to gorąc wokół nas oraz palący piasek. Głowa mnie bolała jakby mnie ktoś znokałtował. Wiedziałem, że akceptowanie tej roboty to istne szaleństwo, ale niee, zapłata wysoka, musiałem ją wziąć, psia mać. Sprawa wyglądała jasno - mieliśmy eskortować karawanę przez pustynię. Niestety zostaliśmy zaatakowani przez kogoś silniejszego. Ja i towarzysze Adi byliśmy jedynymi, którzy przeżyli. Dzięki Asyrgalowi za okulary, bez nich słońce już dawno wypaliłoby mi oczy. Po chwili okazało się, że nie mamy ani wody ani żarcia... świetnie. Rozejrzałem się za swoją bronią, by znaleźć ją w nieużywalnym stanie. Jedno z moich ostrzy było dosłownie pocharatane! Nigdy więcej już się do walki nie nada... szkoda, było to jedno z ostrzy które dostalem od brata. Nad kominkiem w salonie Dae sie powiesi, ładna ozdoba będzie.

    Wracając do gorąca, było gorąco. Tak gorąco że gorąc zdawał się być bardzo gorący. Bym się opalił, gdybym mógł. Mniejsza z tym, 'im prędzej coś wymyślimy tym lepiej', pomyślałem. Minuty później byliśmy w drodze na zachód... a może wschód... na pustyni co kilka metrów powinni dawać drogowskazy. Kto to widział, bez drogowskazów przemierzać drogę. Zaczęło się ściemniać. W brzuchach nam burczało, w gardłach zasychało. Adi postanowiła coś upolować. Ja w oddali zaś dostzregłem ruchome kształty. Rozpoznałem je dość szybko, dwadzieścia tygrysów oraz za nimi dwadzieścia jeźdźców. Nie wiem co tu robili, lecz jechali prosto na nas. Wydobyłem miecze i przygotowałem się do bitwy. Ci nas okrążyli, nie mieliśmy szans. Za mało nas było, na czterdziestu przeciwników, w tym półtora tuzina i dwa dzikich kotów... ku mojemu zaskoczeniu zaoferowali nam nocleg i żarcie w ich obozie. Wróg czy nie wróg, głód nas zmusił do podążania za nimi. Adi sprawiała trochę trudności, chyba lubi koty... Mistrz Rav musiał ją uśpić by się odczepiła od jednego.

    Gdy dotarliśmy na miejsce mieliśmy ucztę. Nie zjadłem za dużo, wyczuć można zawsze podstęp. Oczywiście. Następnego ranka obudziliśmy się, związani. Wieźli nas do jakiegoś Koloseum, czy jak tutaj zwią to. Zaprowadzono nas do cel. Było tam sporo więcej ludu, Ravenus dostrzegł jakiegoś maga, oraz później starego znajomego zwanego Sinem -- do prawdy, czy te imiona muszą być tak pospolite? Gdy nas rozwiązano, mieliśmy chwile swobody, pomimo 'uwięzienia'. Po chwili powiedziano nam o tym, że mamy walczyć na arenie. Przynajmniej tyle dobrego. Oznaczono z nas w sumie cztery drużyny, my stanowiliśmy żółtych. Mieliśmy walczyć przeciwko zielonym, którymi okazała się banda orków oraz szamanistyczny ogr... a może to był mag? Nie, z pewnością szaman. Gdy wyszliśmy na arenę, wśród tłumów powitały nas okrzyki znajomych. Walka poszła gładko, oczywiście wygraliśmy. W ogóle, nie było wyzwania. Odprowadzono nas do zbrojowni, gdzie mogliśmy założyć pancerze. Drow w pancerzu? No nie ośmieszajcie mnie... jakkolwiek, naszym następnym przeciwnikiem mieli być piraci. Arene zalano wodą... a przynajmniej jakąś cieczą -- skąd na pustyni by tyle wody wytrzasnęli? Na 'wodzie' były dwa okręty. Jakiś niemiły zapach nas dochodził z powietrza... po czasie coś nam zasłoniło słońce, lecz nie były to chmury. Ogromny zeppelin szybował na niebie, jego załoga zaś szykowała się do abordażu. Dwóch straciło liny, Sin im w tym pomógł, oraz poszedł w górę przejąć okręt. Nie pamiętam co się stało dokładniej, lecz po jakimś czasie zdaje się spadłem z zeppelina na który próbowałem wejść, lina straciłą zamocowanie, albo ktoś ją uciął -- nie wiem. Kąpiel w wodzie nie była przyjemna, aczkolwiek zostałem ogloszony zwyciężcą. Nawet puchar mi wręczyli! Szkoda, że poza pucharem nagrodą był tylko bilet powrotny do śródziemia..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Iggy_the_Mad dnia Nie 21:14, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iggy_the_Mad
gada z toporami


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:06, 18 Sty 2009    Temat postu:

Półwysep, wyspa martwych
    Przygoda zaczęła się od wesela pewnej pary, której nie za bardzo chce znac. Byli bogaci, zaproszono nas na rejs poślubny łodzią. Było nas kilku, Ja, Adi, Kae, Rav, Tou, Master, Seo i Mitaon, oraz jakiś elf którego nie znałem, jeden z wielu innych gości który także nie znałem.

    Rejs był wspaniały, lecz uczta jeszcze wspanialsza. Niestety, nie trwało to długo. Po kilku dniach żeglugi rozerwał się sztorm jakiego nie widziano od stulecia. Nie pamiętam co się dokładnie stało, lecz rozdieliło nas od reszty. Następną rzeczą, jaką pamiętam, była woda z piaskiem w moich płucach.
    Kiedy się jej pozbyłem, zauważyłem, iż wraz z Adi, Kae, Mitem oraz Seozem wylądowaliśmy na plaży wyspy. Szczęście mieliśmy, iż wogóle przeżyliśmy. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do dzikich sytuacji, lecz nie znaczy to, iż nie wolałbym wygrzewać tyłka w mieście.

    Chyba godzina nam zajęła bezcelowa dyskusja co dalej robić, drugie tyle sie suszyliśmy. A może na odwrót. Wiem, że w międzyczasie okropny dźwiek przedarł się przez nasze uszy. Tak okropny, iż nas powalił. Czyżby to wycie legendarne wycie Anetotha? Śmiem wątpić, ale jeżeli jest gorsze od tego, co przed chwilą słyszeliśmy, nie chcę go nigdy w życiu usłyszeć.
    Wyruszyliśmy wspólnie w blizej nieokreślonym kierunku, aż dotarliśmy do pewnych ruin. Uwagę naszą, a raczej reszty, przykół jakiś złoty pył na ścianie. Co jest fascynującego w złotym pyle, co przeważszało by wycie z bólu Kaego jak kawałek po kawałku okaleczam jego ciało mym mieczem? Takie były na daną chwile me fantazje, gdyż doprowadzał mnie do skraju obłędu.
    Seoz i Mitaon oddalili się nieco. Gdy ich dogoniliśmy, znalezlismy ich przy wielkiej statule człowieka siedzącego na tronie trzymającego berło w ręce. Berło to było jednak źródłem zainteresowań Mitaona, który już siedział na ramieniu posągu i wyjmował owy przedmiot. Kae głośno wypowiedział swe zwątpienia. Na zawołanie ziemia się zatrzęsła. Po chwili stracilismy rownowage i spalismy. Biedny Mitaon, w tej chwili byl jeszcze na posągu. Cale jego szczescie, upadek nie byl bolesny.

    Wyczołgaliśmy się po chwili na zewnątrz, udając w kierunku plaży. Chciałem już wrócić w bezpieczne miejsce, bez żadnych ruin i labiryntow. Wracając jednak zauwazylismy w scianie dziure, ktora powstala na wskutek trzesienia. Adi zaproponowala zwiedzenie tego. Mit i Seoz jednak nie czekali na jej zachecenie, udali sie przodem. Dlaczego nie pomyslalem o tym wczesniej? Bezpieczenstwo poczeka, przygody wołaja... poza tym, nie pozwoliłbym Adi iść samej. Za kogo by mnie uważano, przeciętnego drowa? Pff.
    Coś niespodziewanego się stało. Nie wiedzieć czemu, Kae nie był w stanie wytrzymać przekrzykiwania się Seoza z Mitem, które wywołało zawalanie sie stropu, więc Kae ogłuszył Seoza rękojeścią swego miecza. Odruchowo ogłuszyłem Kaego swoim mieczem.

    Kiedy wszyscy doszli do przytomności, postanowiliśmy wyruszyć dalej. Warto wspomnieć, że Kae zabrał Seozowi berło. Właściwie to nie wyruszyliśmy dalej. Pierw dostrzegłem parę czerwonych ślepii wpatrujących się w nas. Seoz nawiązał pierwszy kontakt... dość dziwnie. Ukłonił się i przedstawił. Bardziej oszołomiony byłem tym, iż 'bestia' zdawała się odwzajemnić powitanie. Przedstawiła się jako strażnik tego miejsca, czy też korytarza. Co dziwniejsze, nie używał głosu, lecz wyraźnie słyszałem jego odpowiedź w mojej głowie. Powiedział coś o teście godności by móc przejść przez ścierzkę. Mieliśmy mu szczerze wyjawić nasze najskrytsze obawy. Kae powiedział coś o stracie najbliższych. Ja, jako iż nie wiedziałem co było moimi obawami, ślepo walnąłem iż strata najbliższej osoby, skinając głowę na Adi. Czemu tak, nie wiem. Ku mojemu zdziwieniu bestja pozwoliła nam przejść. Mozliwoścy były dwie: Albo był wystarczająco naiwny by uznać moje słowa za prawdę, albo podświadomie były one prawdziwe... nie wiem co gorzej brzmi.

    Poszliśmy dalej, zagłębiliśmy się w tunel. Prowadził on dość daleko, aż w końcu stanęliśmy na rozwidleniu. Do wyboru mieliśmy dwie drogi. Przez długi czas nie mogliśmy ustalić, czy się rozdzielić czy nie. Po ustaleniu wspólnego pójścia, pozostawała jeszcze kwestja wyboru drogi. Nie wsłuchiwałem się, lecz gdy Adi zaczęła się dziwnie wpatrywać w lewy tunel, postanowaiłem ułatwić im wybór. Ruszyłem przodem w lewo. Szybko pożałowałem, jako iż szpony wielkiego tygrysa rozdrapały mi brzuch. Obalony na ziemie chciałem ranić zwierze które się rzuciło na resztę, lecz nie zdążyłem. Straciłem przytomność.

    Następne co pamiętam, to jakieś włochate coś w moim gardle. Wspaniale, znów czymś mnie napchano. Szybko się podniosłem i wyksztusiłem cokolwiek to było. Okazało się, iż był to... mech. Jaki palant chcial mnie nakarmic mchem?! Przynajmniej rana brzucha była... zaraz, jaka rana? Coś dziwnego się działo. Nie dałem rady jednak iść dalej z drużyną. Kae zdecydował się mnie ponieść, dziwne to było nieco. Tym bardziej, że było ich dwóch. Gdy poczułem, jak coś mi dotyka czoła, obejrzałem się, by zobaczyć orczycę! Nie wiem jak się ona tu znalazła, lecz skutecznie doprowadziła mnie do utraty świadomości - ponownie.

    Adi gdzieś wcieło, w ogóle byłem sam. Szedłem mrocznym korytarzem w jej poszukiwaniu. Jedyny ślad po niej to były ślady stóp. Zacząłem nieco szybciej iść, w końcu już biegłem. Dotarłem do większej komnaty, w której znajdywała się Adi... lecz stała na skraju przepaści! Nie świadom dokładnie tego, co się dzieje, pobiegłem dalej w jej kierunku. Potknęła się, rany! Zaczęła spadać, byłem już tuż tuż! Niestety, o moment za późno. Nie zdążyłem jej złapać, moja ręka musnęła o wierch jej. Widząc jak spada, tylko jedno mi przyszło na myśl. Rzuciłem się za nią w przepaść.

    Ciemność, ból... to jedyne co byłem już w stanie zobaczyć.

    Potem, niczym ze snu się obudziłem. Pierwsze co zrobiłem to rozejrzałem się za Adi. Zauważyłem ją, mniej więcej całą i zdrową, lecz równie zaniepokojoną jak ja. Żywą.

    W tym momencie mój umysł zwariował. Ja jestem zabójcą, nie w głowie mi życie innych osób, lecz ich śmierć! Zrobiłbym wiele, by móc zabić, nie ocalić... tym bardziej nie kosztem własnego życia... lecz wtedy...

    <tutaj wpis się urwał>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Iggy_the_Mad
gada z toporami


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 11 Lut 2009    Temat postu:

<Na całej stronie jest brzydko nabazgrany jeden wyraz>
Sqwack
<A pod nim niezreczny obrazek ryby oraz igla>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Iggy_the_Mad dnia Pon 0:26, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin