Forum Rollage yn Astyr - Original RPG
RyA - Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pamiętnik Seoza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:29, 18 Sty 2009    Temat postu: Pamiętnik Seoza

Pierwsze strony pozostawione są czyste, papier jest lekko pożółkły.
Dalej widnieją pierwsze koślawe zapiski:

Pozostawiam pierwsze strony nie zapisane, jako ,że mając kiedyś czas może uzupełnię je moimi przemyśleniami z pierwszych miesięcy wolności (z dala od domu).
Zetknąwszy się parę razy z tymi samymi ludźmi i przeżywając z nimi różne sytuację postanowiłem napisać ten pamiętnik.

Data:
(Prawdopodobnie) miesiąc Abu


Płynęliśmy okrętem jako goście honorowi panny młodej okropnego bogacza. Zabrali nas w swoją podróż poślubną, w podzięce za uratowanie pannie młodej życia. (Chociaż moim zdaniem ona nie była szczęśliwa z tego faktu). Po kilkunastu dniach złapał nas sztorm. Żaglowiec poszedł na dno. Obudziłem się wraz z Kae'm, Adi, Tom'em i Mit'em na plaży wyspy (a właściwie półwyspu w czasie odpływu) uważanej za nawiedzone miejsce.
/$&(%/Nieczytelne zapiski/)^*$@/
Kae zabrał mi berło. Dałem sobie na jakiś czas spokój z berłem, chociaż ten szmaragd był taki piękny...
Weszliśmy do dziury powstałej na miejscu malowidła. W środku było jakieś stworzenie. Nie zaatakowało nas, Pozwoliło nam iść w dalszą drogę pod warunkiem, że zdradzimy mu czego się najbardziej obawiamy. Jakie są nasze najgorsze lęki. Długi czas potem maszerowaliśmy tunelem który wznosił się w górę po czym ponownie opadał w głąb ziemi i tak bez ustanku. Marsz nasz był bardzo monotonny. W pewnym momencie dotarliśmy do rozwidlenia. Tom poszedł przodem (odczułem podziw dla takiej odwagi) i został zaatakowany przez czarnego kocura. Zabiliśmy zwierze które potem rzuciło się na nas. Zapomniałem wspomnieć, że całą ściany na naszej całej drodze od momentu gdy minęliśmy strażnika oświetlał nam fosforyzujący mech (zabrałem go ze sobą sporo, może się przydać). Adi odkryła, że mech ten leczy rany w trybie niemal natychmiastowym, do odkrycia znowu przyczynił się Tom, który leżał ranny na ziemi i nie miał wpływu na to zdarzenie.
W dalszej drodze każde z nas przeżyło swój najgorszy koszmar. Musieliśmy zmierzyć się z własnym strachem. To było tak okropne, że brak mi słów by opisać to co przeżyło każde z nas.
Ocknęliśmy się w pomieszczeniu z którego prowadziła do którego prowadziła jedna droga. Droga na powierzchnię.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz zorientowaliśmy się, że stoimy na zboczu góry szczytującej na wyspie. Poza tym spotkaliśmy pozostałych przyjaciół którzy byli z nami na okręcie.

/$&(%/Nieczytelne zapiski/)^*$@/

Dopłynęliśmy do wioski, której mieszkańcy uznali nas za upiory i uciekli. Postanowiłem odebrać berło Kaemu. Doszło między nami do starcia przy którym zniszczeniu uległa część wioski. W końcu Kae przełamał berło. Człowiek którego dopiero co poznałem zamienił podłoże w ślizgawkę więc zabrałem resztki berła i odjechałem od Kaego. Wkrótce po tym opuściłem drużynę.

Próbowałem rozmnożyć mech z jaskini lecz prawie cały zapas usechł zachowując fosforyzujące właściwości, oraz część mocy leczniczej. Niewielką ilość mchu natomiast udało mi się rozmnożyć, lecz rozrasta się on bardzo powoli. Sporo czasu minie zanim będę mógł zrobić masową hodowlę.

Uschnięty mech pozamykałem w butelki co pozwoliło mi na stworzenie lamp dających trochę mniej światła niż pochodnia. Ukryty szmaragd z berła zabezpieczyłem i ukryłem w miejscu niedostępnym dla żadnej inteligentnej rasy.

Ale nikt nie wie, co przyniesie życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:27, 10 Maj 2009    Temat postu: "dojcze"

Data: Nie wiem jaki jest dzień.

Obudziłem się... no właśnie gdzie? Nie wiem co i ile czasu się ze mną działo. Ocknąłem się w lesie, wysoko w powietrzu latały jakieś straszliwie hałasujące kształty...
Co najmniej zdziwiony i wkurzony poczułem się głodny, więc ruszyłem prosto jak w mordę strzelił w jakimś kierunku. I nagle ni stąd ni zowąd wpadłem w krzaki! Wyrżnąłem gębą w glebę, ale to nic! Najważniejsze, że znalazłem grzybki! Zjadłem je, po czym miałem wrażenie, że wchodzę do dziwnego obozowiska pełnego trupów. Trafiłem tam na Kaego, Kala, Toma i resztę. Męczyli jakichś ludzi krzyczących "Sieg Hail" czy jakoś tak. Ba, jeden z tych ludzi nawet eksplodował.
Dowiedziałem się, że owi ludzie zajęli prawie całą Astyrię. Nie wiadomo skąd się naprawdę wzięli i czego chcą. Ale ja wiem... Oni chcą złota, całego złota tego świata które się im nie należy!
Na dodatek Mit powiedział, że oni chcą zaszkodzić pustyni, a tego już nie mogę odpuścić... Czeka ich wszystkich zagłada! Niech żyje pustynia!

Uciekając przed ognistymi kulami wybuchającymi na ziemi po przelocie wcześniej przeze mnie wspomnianych latawców trafiliśmy do jakiegoś czegoś... To chyba jest lub była jaskinia. Wejście zawaliło się na krótko po naszym wkroczeniu na jej tereny.
Teraz nie mogę pisać, tu jest ciemniej niż w najgłębszym lochu do jakiego w życiu trafiłem. Dobrze, że mam swoje maleńkie źródło światła. Oho! Pora ruszać. Ciekawe co się teraz stanie.

Acha, przyłączyłem się jeszcze do ruchu partyzanckiego przeciw najeźdźcy. Mają mi dać partyzanę lub coś w tym stylu za darmo, żebym mógł walczyć o wolność pustyni.

A parę indyków temu jeszcze leżałem w błogim śnie, ehh...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez seoz dnia Nie 12:29, 10 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:34, 14 Lis 2009    Temat postu:

Nie wiem ile to już trwa... Chyba żyję złudzeniami wciąż szukając...

Trafiłem dziś do Harfag, mego rodzinnego miasteczka, gdzie miał się odbyć coroczny festiwal deszczu. Tyle lat już minęło od kiedy opuściłem to miejsce... Ujrzałem mój rodzinny dom, z walącym się już dachem i spękanymi od żaru słońca ścianami. Moi rodzice wciąż w nim żyli, starzy ludzie wychowujący prawdopodobnie mojego młodszego brata. Gdy przechodziłem ulicą koło tego miejsca naszły mnie wspomnienia.
Przypomniałem sobie od czego się zaczęło moje wygnanie. Ahh... Jakże błahe były jego przyczyny. Wychowałem się w realiach w których czyjaś śmierć była codziennością, jednakże w wyniku dziecięcej kłótni i ja stałem się jej narzędziem.
Wspomniałem tedy Sha'ula mojego pierwszego mistrza. Jemu zawdzięczam me życie, oraz to kim się stałem na przestrzeni lat.
Zatrzymałem się w starej karczmie, najgorszej karczmie w mieście. O dziwo stała w tym miejscu od mego dzieciństwa i nic się nie zmieniła przez ten czas. Gdy bawiąc się jako dziecko z rówieśnikami parę razy trafiliśmy w to miejsce pozostawiliśmy po sobie różne ślady które mogłem odnaleźć na każdym kroku.
W nocy coś nie pozwalało mi usnąć... Wyszedłem przejść się po mieścinie, w oczekiwaniu na festiwal. Wtedy spotkałem go... Stałem zszokowany patrząc mu w oczy. Czułem zarazem radość jak i strach na widok jego oblicza. Sha'ul wykonał gest świadczący o tym bym za nim poszedł, co też wykonałem będąc trochę nie pewnym co zamierza.
Wyszliśmy z miasta milcząc na pustynię. Prowadził mnie w sobie tylko znanym kierunku. W pewnym momencie zatrzymał się, a ciemność spowiła me ciało. "Czyżby jemu się udało? Został Tancerzem Cienia?" mignęła mi myśl. Dreszcz przebiegł mi po plecach i dobyłem miecza. Wtedy poczułem ostrze spoczywające na mej szyi. Wystarczyłby jeden ruch a miałbym przeciętą tętnicę, ale któż wie, jakie męczarnie mógł przygotować dla swej ofiary człowiek tak okrutny, że nawet najlepsi zabójcy się go obawiają...
"Szukasz wiedzy" szepnął. "Uczniu, któremu poświęciłem wiele czasu. Tu ją znajdziesz. Spoczywa w piaskach pustyni. Doprowadziłem Cie na to miejsce, dokładnie tutaj znajdziesz to czego szukasz. Jednakże strzeż się, to jest ostatni raz... Gdy otrzymujesz pomoc z mojej strony...". Nieprzenikniony mrok zniknął, a na miejscu w którym ostatni raz widziałem mojego mistrza leżało... wiadro i szpadel.
Nie wiedziałem co robić... Mimo zimnego potu spływającego mi po plecach nos była dość ciepła.
Zacząłem kopać... Praca wydawała się nie mieć końca. Nie było widać jej efektów wśród piasków i skał. Zbliżało się południe, a z nieba zaczął bić straszny żar. Zmęczony wysiłkiem, nie wzmocniony od wieczora żadnym posiłkiem usiadłem na jednej ze skał zastanawiając się "co ja w ogóle tu robię?".
Wtedy na niebie pojawiły się ciężkie deszczowe chmury. "Wraz z deszczem w mieście rozpocznie się festiwal... A ja siedzę sam na pustyni ze szpadlem przerzucając nic nie warty piasek. Arr! Dość tego!" z tą myślą powstałem, a na twarz spadły mi pierwsze krople deszczu. Po chwili rozpętała się prawdziwa burza. Gęsty deszcz tworzył na suchej ziemi strumienie płynącego błota, a gdzieś w oddali co i raz uderzały pioruny.
Wtedy to ujrzałem. W miejscu w którym kopałem woda zmyła sporą ilość piasku, a oczom mym ukazała się klapa z czarnego marmuru z uchwytem z żelaznej obręczy.
Z wielkim wysiłkiem uniosłem ją, po czym opadłem z sił i wtoczyłem się na dół po schodach wiodących do podziemia. W resztkach dziennego światła ujrzałem dawno zasuszone zwłoki przy których leżały dwie pochodnie z czego jedna wypalona.
Przeszukałem ciało znajdując przy nim krzesiwo i hubkę, za pomocą których zapaliłem drugą pochodnię.
Nagle usłyszałem ogłuszający grzmot. Wszystko w podziemiu na chwilę stanęło w oślepiającym bladym świetle, a chwilę później usłyszałem huk opadającej marmurowej płyty, oraz przywalających ją odłamków skalnych. "Jestem uwięziony" pomyślałem przypominając sobie co ujrzałem w nagłym błysku. Trafiłem na jedno z wielu ciał w tym miejscu. Załamany sięgnąłem do plecaka trupa, który rozpadł się przy dotknięciu wraz z rzeczami. Zostały po nim jedynie trzy butelki starego wina, przy pomocy którego pokrzepiłem się nieco i ruszyłem dalej korytarzem.
Szedłem tak, aż ujrzałem posąg z czarnego kamienia. Widok przedstawiał kilkumetrową kobietę o smutnych szmaragdowych oczach.
Gdy stałem tak przez chwilę poczułem cudzą obecność. Ktoś lub coś infiltrowało mój umysł. Głos którego sile nie mogłem się oprzeć mówił do mnie, lecz nie rozumiałem języka którym się posługuje.
Obudziłem się leżąc u stóp posągu z przygasającą pochodnią. Moją głowę przeszywał ból. Próbowałem wstać, lecz nie mogłem. Uświadomiłem sobie, że wino które znalazłem przy ciele leżącym w pierwszej komnacie było naprawdę mocne. Dokonałem więc próby i wylałem nieco tego cudownego trunku na ziemię, po czym przyłożyłem doń pochodnię. "Tak! To działa!" Ucieszyłem się widząc jak alkohol staje w płomieniach. Uciąłem kawałek mego płaszcza i skręciwszy go wetknąłem do jednej z butelek i zapaliłem. W ten sposób uzyskałem źródło światła pozwalające iść dalej. Szedłem tedy opadając z sił i wzmacniając się winem z ostatniej butelki. Całkiem już pijany znalazłem się nad jakąś podziemną rzeką...
Później widziałem migawki różnych obrazów. Posąg w podziemiu, spojrzenie smutnych oczu, krew tryskająca z ran na całym ciele, uczucie zgniatania przez powietrze ze wszystkich stron...
Obudziłem się w skromnie urządzonej chacie. Tym razem los chciał bym przeżył i dał mi coś co dopiero teraz sobie uświadomiłem. Teraz w chwili gdy to piszę. Potrafię stworzyć na pewnym obszarze nieprzeniknioną ciemność, przez którą tylko moje oczy mogą ujrzeć to co znajduje się wewnątrz.
Dla ludzi którzy uratowali moje życie zachowam dozgonną wdzięczność. Zostawiłem im większość moich pieniędzy których trochę miałem ze sobą i wyruszyłem w Astyrię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez seoz dnia Sob 23:02, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:00, 23 Lis 2009    Temat postu:

Data:
Szabatu, jesień


Podróżowałem aktualnie z Kaerthasem i Yś, a tak od niechcenia sobie łaziliśmy. Tak wyszło, że szliśmy przez las i wpadliśmy na jakiś spalony znak na środku drogi (znowu musiałem spierać czerń z moich białych szat!). Po chwili stwierdziliśmy, że Kae zostawił nas w tyle... Jak zwykle mocny w gębie a pożytecznego nic nie zrobi! Musieliśmy z Yś we dwoje usunąć te śmieci, aby nie wpadli na nie jacyś nieuważni podróżnicy. Niestety Yś stłukła swoją ostatnią butelkę rumu... Poza tym wspomniała coś, że słyszy głosy, gdy przebiegł przy niej zając, a zaraz za nim wilk. Postanowiłem Ją wspomóc i wyciągnąć butelkę którą nosiłem przy sobie dla Niej na czarną godzinę, czyli tego typu sytuacje...
Lecz Kae jak zwykle musiał wyciągnąć swoją butelkę pierwszy... Nie wiem skąd ten skubaniec ją skombinował...

Doszliśmy tak więc do wioski. Kae udał się na miejscowe wesele, natomiast ja zmartwiony nieco poszedłem za Yś do kościółka. Siedział tam zając z wilkiem, każde się w nas wpatrywało... Nagle w uszach zabrzmiały nam jakieś słowa o rumie... Innymi słowy nie wiem jak Yś, ale tym razem ja na pewno słyszałem głosy. Może to sprawka tych dziwacznych zwierząt? Zgadzałoby się z tym co wcześniej spotkało Ysię... Yś sięgnęła wtedy po swoją butelkę i okazało się, że została jakoś opróżniona!
Zając rzucił się do biegu na zewnątrz, a wilk pognał jego śladem. Wyszliśmy za nimi... Wtedy jakieś gadające ptaszysko, a dokładniej mówiąc kruk spadło z nieba i próbowało skraść butelkę po rumie!
W całej tej szarpaninie ptaszysko mnie nie zauważyło więc zdołałem pochwycić je za skrzydła.
Po drobnym emm... przesłuchaniu. Tak ten kruk gadał naprawdę! Okazało się, że to zając skradł Ysi rum, a wilk goni go by go ukarać, lecz nie zabić.

Nawet się nie obejrzeliśmy jak się ściemniło. I tak przypadkiem nie trafiając do karczmy wpadliśmy na narąbanego Kaego z mieczem w ręku który chciał zaatakować coś po ciemku. Wolałem się nie zbliżać, bo to wybuchowy człowiek jest...
Rzucił się w pojedynkę na wielkiego dzikiego kota... I on nam niby żywność zdobywa a o polowaniu na drapieżniki nie wie nic! Ha! Wiadomo, że jak nie ustrzelić to zastawić pułapkę na zwierza! Ale Kae po swojemu zaszarżował z mieczem na przerośniętego kociaka... Mało się nie wykrwawił, podczas gdy Yś zaczęła oswajać Kocura podając mu mięso które nie wiem skąd jeszcze miała. Zrobiłem prowizoryczny opatrunek Kaemu na najgłębszej ranie (na biodrze).

Po chwili zleciała się ludność z wioski, a Kocura już z nami nie było. Początkowo nie spodobał mi się pomysł Yś by go przygarnąć, ale w końcu co za różnica skoro sam się wyżywia, chociażby pożerając owce?
W każdym razie medyk gorzej narąbany od Kaego zalał mu ranę wódką dla przeczyszczenia i opatrzył profesjonalnie jak na kogoś w jego stanie (aczkolwiek opatrunek wyglądał niewiele lepiej niż ten który ja wykonałem).
Jedyny poza nami (nie licząc Kaego) trzeźwy człowiek w mieście zaoferował nam nocleg. A był nim karczmarz któremu oczywiście trzeba było uiścić opłatę.

We śnie mówił do mnie cudowny, boski głos. Mówił coś o złocie i bogactwie, a później chciał bym się ożenił. Rozkazał mi ów głos anielski otworzyć oczy i ujrzałem Yś. Poleciała zaraz na śniadanie zostawiając mnie na wpół przytomnego... Zszedłem na dół i olewając jakieś tam gderanie karczmarza, że ktoś je mój posiłek zabrałem czyjąś porcję i zacząłem konsumpcję.

Jak się okazało była to porcja Yś... Za co najpierw dostałem wpier... Przywitałem Jej pięść twarzą, a później dopiero dowiedziałem się o co chodzi... Yś zaczęła się ze mną przewalać po podłodze, po czym zostawiła mnie zdezorientowanego w karczmie i wyleciała gdzieś...
Zostałem sam... zły... poprosiłem karczmarza o słówko na zapleczu i przykładnie ukarałem go za to co mnie spotkało z winy jego niedopatrzenia w kuchni.

Ruszyłem później drogą w stronę w którą jak powiedział mi stajenny udali się moi towarzysze i jakiś koniokrad przed nimi. Ruszyłem pieszo, co się miałem śpieszyć by znowu dostać po pysku?

I tak idąc zauważyłem poruszającego się po lesie Kocura który zniknął nam w nocy. Poszedłem więc w jego ślady. Ruszył łukiem naokoło maleńkiej polanki i wskoczył w jakieś krzaki z drugiej strony. Usłyszałem głosy walczącego kota. Postanowiłem to sprawdzić i ruszyłem biegiem przez polankę. Nagle coś mi błysnęło i obudziłem się w lochu przykuty do ściany...

Nie wiem co to było za stworzenie, ale chyba niskosferowiec jakiś. W Każdym razie przetachało mnie to maleństwo na ołtarz ofiarny, skąd w 'oknach' na ścianach mogłem ujrzeć starego dziada z pokrytą żyłami łysą głową. Bawił się on chyba czaszką ale nie jestem pewien.

Właśnie zaczął odprawiać jakiś rytuał gdy usłyszałem głosy! Próbowałem wołać pomocy... I co się stało?! Odpowiedział mi głos Yś! Jakże byłem zdziwiony, że to właśnie Ona mnie uratowała! Powiedziałem Jej wtedy coś... i uciekła ciągnąc za sobą jakiegoś gościa i ruszyłem za nimi do karczmy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez seoz dnia Pon 20:44, 23 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:00, 06 Gru 2009    Temat postu:

Ale było zamieszania. Nie pamiętam dokładnie, ale poszedłem szukać z Yś jakiejś butelki magicznej w której mógł siedzieć dżin...
W każdym razie poszliśmy jej szukać i nie znaleźliśmy. Przykleiła się do nas jakaś drowka z zakonu palladynów. Strasznie dziwaczna osoba i wnerwiająca nieco. W każdym razie kręciła się przy Kaem więc miałem względny spokój.
Pamiętam, że szliśmy przez śmietnisko... a na nim były, emm... "śmieciowe pieski" jeśli tak to ująć można, przyjazne. Jednakże drowka której Cyara było na imię z Kaem oczywiście chcieli z nimi walczyć, co ze względu na liczbę "piesiów" nie miało szans powodzenia.
Tota czarna błysnęła pieskom o dziwo... białym! Wyobraź sobie Ty co czytasz te wpisy! Białym światłem! CZARNA DROWKA! (ale nawiasem mówiąc różne dziwactwa są na tym świecie...)
W każdym razie ruszyliśmy przez tereny śmieciowych piesków, czyli składowisko wszelakiego typu odpadków.
No i wtedy myślałem, że nie zdzierżę i nawyrzucam tej czarnej upierdliwej babie! Wskoczyła mi na plecy jak na jakiegoś wierzchowca i kazała się nieść broniąc się tym, że podczas przedstawiania się wykorzystałem tradycyjną formułkę zawierającą na końcu zdania: "...Do usług!".

Ale jakoś zdzierżyłem... Dalej spotkaliśmy o dziwo Kala! Kręcił się przy jakiejś chatce w której szalony mag ognia Ravenus zamknął się bawiąc ogniem wśród beczek z prochem!

Później było wielkie bum... tyle, że bum... No właśnie czas stanął w miejscu i dopiero po jakimś czasie bum bumło do końca. Jednakże jak po wszystkim przeszukiwaliśmy piwnicę nie było tam Rava... Ciała też nie znaleźliśmy. Po wyjściu ze środka nagle nas świsło na jakiś pomost na jeziorze, teleportacja czy coś w tym stylu...

No i wtedy się zaczęło.. A właściwie skończyło. Drowka się pokłóciła z drowem Atarem. Wepchnęła go do wody i się zaczął magus jeden topić. Ehh... no i jako, że tylko ja z obecnych dobrze pływałem wysłano mnie na misję ratunkową... Nie było tam dziada! Ujrzałem jak sobie pływa po drugiej stronie mostu i się zaciesza... Nie zdzierżyłem! Dałem nura i wciągnąłem go pod wodę! A wtedy momentalnie zrobiło się zimno... strasznie zimno, straciłem zdolność do ruchu i zapadłą ciemność...

Później byli jacyś palladyni... Ktoś zmusił mnie do wykonania pewnego zadania które miało na celu... No właśnie popieprzone to było bo miałem zabić najpierw jakiegoś księdza i ochronę miejscowego władcy, a później samego władykę...

Wiem, że zostałem ranny, podobno kogoś tam zabiłem, ale nic nie pamiętam z czasu wykonywania misji poza jakimiś przebłyskami. Pieprzeni zleceniodawcy rzucający klątwy by nic nie płacić! Obudziłem się... w lesie... Przy Yś, Inie, Kalu (nekromancie) i bodajże Ravenusie... Byłem kołowaty... Yś wspominała coś w stylu, że nie będzie mi więcej "ratować tyłka". Więc pewnie stało się coś o czym ja nie wiem. A może całe te wydarzenia związane z Atarem były tylko snem i naprawdę nie zostałem zmrożony bądź zabity w tym jeziorze?
Ale skoro tak to przed czym mnie Yś uratowała? Teraz zostawili mnie z tyłu€ i poszli do Malsiviru, ehh... nie lubię... ba boję się tej krainy, ale ruszę za Nimi. Nie chcę znowu zostać sam... Więc ruszam!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez seoz dnia Nie 21:04, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:04, 20 Gru 2009    Temat postu:

Załamałem się... prawie umarłem z głodu i pragnienia... chodząc w tym głupim podziemiu, bez światła, nic nie widząc... Zgubiłem pozostałych... A wszystko mi zeszło dosłownie na... CHODZENIU W KÓŁKO!
*jakieś bazgroły*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:50, 02 Sty 2010    Temat postu:

Święta minęły szybko... Tom nas opuścił... Nie wiem co teraz robić... Najlepszy przyjaciel zostawił nas... Dylematy... Problemy... Za dużo tego...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:37, 13 Lut 2010    Temat postu:

Jakieś elfy były... wysłali nas by zniszczyć coś zapieczętowanego, czy coś takiego. Nasz pieczęć opisana była mniej więcej "gdy brak nadziei trzeba czekać na ratunek" czy jakoś tak...
Była tam dźwignia, po przesunięciu napełniała nam komnatę wodą, a i zniknęły nam zapasy i broń... Gdyśmy się już prawie potopili wtedy pieczęć została złamana. Dziwne nie?

Później był jakiś mag, Tyberiuszem go nazywali. Zabił czarną smoczycę Very Happy (troszke ją oskubaliśmy z Ysią! ). Coś się stało z państwem elfików. Wygląda jakby nas nie było wiele lat w Astyrii.

Ale i tak ze smoczej skóry zrobimy sobie wiecznie ciepłe płaszcze więc co by nie było do końca świata daleko!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seoz
biega w kółko


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 1446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechanów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:05, 02 Maj 2010    Temat postu:

"Idę przez pole idę przez las,
idę do pracy by zdążyć na czaas."

Samo spojrzenie w ten dziennik ma mi przywrócić pamięć po ukończeniu służby, tak więc robię ostatni wpis przed jej wymazaniem:

Pokręcone są ludzkie losy i charaktery, dziwne dzieją się rzeczy w około. Nadzieje, spiski, kombinacje i plany. Wszystko swój cel, lecz na mnie to za wiele. Każdy kto by miał możliwość zacząć od nowa pewnie by to uczynił. Ci których nazywałem przyjaciółmi usiłowali mnie zabić wiedząc kto ma mi zapewnić byt w nowym życiu. Jednakże Tyberiusz obiecał, że jeśli nowe życie mi się nie spodoba będę mógł wrócić do starego. Zapiszę tu część warunków umowy z magiem, możliwe, że pomieszałem kolejność:

1. Kontraktor musi porzucić dawne życie w celu uniknięcia utrudnień w pracy wywołanych emocjami z minionym życiem związanych.
2. Kontraktor zobowiązuje się do służby wobec osoby poniżej podpisanej, w celu zapewnienia sobie bytu w nowym "lepszym" życiu
3. Na własne życzenie pamięć kontraktora może zostać wymazana lub zapieczętowana, do czasu ukończenia służby.
4. Kontraktor otrzyma na trwałe przedmiot lub fizyczną zmianę uniemożliwiającą jego rozpoznanie przez ludzi z poprzedniego życia.
5, Kontraktor jest w stanie zerwać umowę w każdej chwili, jednakże w wypadku usunięcia pamięci nie jest tego świadomy.
6. W razie śmierci kontraktora jego dobra przechodzą na rzecz drugiej strony
7. Kontraktor może wnieść swoje punkty do kontraktu, takie jak ochrona wybranych osób, lub działania wręcz przeciwne.
8. Umowa ta jest w pełni dobrowolna i zobowiązuje obie strony do dotrzymania jej warunków.


No to by było na tyle, teraz pora na "zabieg" jak to określił mój nowy szef. Ciekawe czy kiedyś jeszcze tu zajrzę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin