Forum Rollage yn Astyr - Original RPG
RyA - Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Notatnik Charliego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:01, 26 Lis 2011    Temat postu: Notatnik Charliego

Książeczka oprawiona jest w czerwoną skórę, ma pozaginane rogi, w środku jest mnóstwo rysunków i zapisków. Paskudne pismo powoduje, że niektóre tylko da się odcyfrować.
Wpis pierwszy

Forma autoterapii? Chyba ich pogięło, poważnie, zgroza, potworność i autodestrukcja. Jestem samotnym jeźdźcem przemierzającym prerie i pustkowia, który nie potrzebuje pamiętniczków. Dziennik. O! NOTATNIK! To nie jest pamiętnik, pf! Wyruszam ratować panny w potrzebie, księżniczki. Ewentualnie biedne i niekochane smoki. Bo poważnie, kto by nie chciał mieć własnego, przytulaśnego smoczka? Ave!

Elene kazała mi tu wyładowywać złość i frustrację. Jak można literacko wyładować negatywne uczucia? Chyba wbijając pióro w kartki. Albo targając zeszyt. Ewentualnie rzucając nim w jakiegoś barana, co podchodzi mi pod nogi. Nie jestem wcale nerwowy, łachmyto!
[Pismo staje się nierówne, widać, że użytkownik wbija je z całej siły i nerwowo maże po stronie.]

Dobra, jeszcze raz... Nazywam się Charlie Zmajasin i mam niecałe osiemnaście lat. Po cholerę takie informacje tej śmiesznej książeczce? Co ona, sprzeda je komuś? A jak ktoś to znajdzie? O zgrozo, a jak ktoś to przeczyta?! Trzeba wypracować sobie dobrą opinię. I koniecznie obgadać kogoś, kto mi podpadnie...
[Notatka dla siebie: Uważać, co się pisze. Myśleć, myśleć.]

Wpis drugi

O bogowie, gdzie ja jestem!? KIEDY?! Hm. Zielono, kwiatki kwitną. Wiosna? To już coś. Trzeba by kogoś wypytać. O, coś mi mignęło za drzewem. Lecę! (Jeśli znajdziecie ten notatnik przy moim martwym trupie, to jestem ten rudy, wyglądający uroczo. Zapamiętajcie, by nie znikać w nieznanych lasach.)

Kilka godzin, wyjątkowe spotkanie z nimfą i jedno dziwne spojrzenie hrabi później:

Wiecie, że duszę ludzi tylko we wtorki? Cóż, ja też jeszcze nie wiedziałem. Ale stanęło takie coś, małe, ciemnowłose nade mną i się gapi. Ślepia miało ładne, ale kto wie, co się tam pod czupiradłem kryje, nie? I wyszło potem na jaw, że jednak nic dobrego! Jak to to miało na imię... Ramina? Nina? O! Mam! RITA! Nitka, ale z R. Jakoś zapamiętam, albo może jednak zapisać na ręce? O makabro, a ten sztywny to jak się nazywał!? Delikatnie trzeba kogoś podpytać....
MYRDDIN. Poważnie. Rodzice go nie kochali? Ten to ma trudno... Jak ktoś usłyszy to z daleka, to pierwsze, co pomyśli to to, że ma coś nie tak z mordą. A chłopak chyba ładny, bo ta mała patrzy w niego z takim zachwytem.
Wracając do wydarzeń. Okazało się, że to coś, co latało po lesie, to nimfa. Uwięziona na zamku. Swoją drogą, niezłe ciuchy mieli te dwieście lat temu! Takie powiewające! Jak na tych śmiesznych portretach w zamku króla Ilargyen! No. I ta nimfa odmówiła komuś ręki. Nie dziwię się jej, facet był paskudny jak noc. A właściwie czemu ręki? Czy jemu tylko ręka do czegoś była potrzeba? Ładna była, rączki też niczego sobie, ale ja, to bym wolał chyba jednak całą...
No i ten, któremu odmówiła, to wezwał demona, itd. Demon opętał Ritę i trzeba ją było rozbroić. A później wszystko skończyło się ślicznie i pięknie, jak to w bajkach bywa.
Głodny jestem...

Wpis trzeci


Niech żyje bal...
Jakim cudem się tu znalazłem, to nawet najstarsze krasnoludy pewnie nie wiedzą. Ale zebrałem się z tą grupą podróżników, Myrciem, Rituś i chyba Sereną. I ni stad ni zowąd, zaciągnęli nas na zamek. Słowo daję, że nic nie przeskrobałem, a przynajmniej nie w tym czasie. W ogóle za wiele to nie pamiętam, bo mi się wizje z rzeczywistością mieszają i właściwie to w przyszłym tygodniu będzie padać. Bal był podpuchą, porwali Ast, pobili Serenę. Ją to w ogóle da się pobić? Ona jest wyższa ode mnie. TAAAAAAAKA WIEEEEEEELKA. I ma wilka. Też takiego. I ma kły. Takie śliczne! Ciekawe, czy da się z nich wróżyć? O bogowie, jak ja odbiegam od tematu. Ritę też pobili, ale się już dziewczyny leczą i zaraz stąd znikamy.

Wpis czwarty

Same problemy z tym stanem szlachecki, przysięgam! Ale jestem niesamowity i ratuję panienki z opresji, chwytam złych magów i w ogóle jest cudnie. Prawda?

Wpis piąty

Stateeeeek! Jestem piratem! Siedzę sobie w bocianim gnieździe i patrzę w niebo, udając, że robię coś pożytecznego. A tak serio, to Felix kopci jak komin na pokładzie i się udusić idzie. Słowo daję, że mu wezmę tą fajkę i wyrzucę do morza. Albo jak nas jakiś kraken zaatakuje! Czy krakeny palą fajki? Może dałoby się go przekupić?
Ostatnio dotarliśmy do jakiegoś miasta, idziemy sobie do karczmy, umykam lekko z rąk Sereny, która jakoś dziwnie blisko mnie stoi i na kogo wpadam? KUZYN! Myślę sobie, że fajnie, może mnie uwolni od tego przylepa ale nie. Z magiem sobie piwko pije. Z magiem! Kompletne bezguście. Biedny, spaczyli go! Trzeba go naprawić...
Ale! Tak sobie siadam i bach! Wizja! Poodcinali nam głowy i dekorują rynek! Głowę wtedy jeszcze miałem, swoją własną. Reszty zresztą też. Ludzie się zbierają na rynku to lecimy i to sprawdzić. A tu obwieszczenie, że worek złota za naszą głowę! Worek złota! Jakby nie to, że lubię swoja głowę to sam bym się skusił, no! Ale trzeba było uciekać. Jakimś cudem się udało. W ogóle kapitan statku Sigismunda jest niezniszczalna! Zabiło ją i żyje! FANTASTYCZNE!

[Kolejne rysunki przedstawiają każdego z drużynki w typowej dla nich sytuacji. Felix pali fajkę, Rita stoi z Myrdem, Sigismund wpatruje się w przestrzeń. Serena obejmuje Horo, Ast gra na skrzypcach siedzą na rufie statku.]

Wpis szósty


Zilvaer jest syrenką! Czyli ma ogon! O jaaa... muszę to sprawdzić! Gdzieś tu musi być jezioro!

Jedno podbite oko, mnóstwo krzyku i jeden baaaardzo zły eksperyment później:

Zdecydowanie nie syrenka. Krokodyl. Wielki, zły i absolutnie niekochany. Ot co. Ale ogon jest. Podzieliłem się odkryciem z Ritą, a ta stwierdziła, że tylko biedronka nie ma ogonka. Ja też nie mam, ale wolę w to nie wnikać. A potem jeszcze dodała, że tylko jeża przelecieć się nie da. Mam wrażenie, że gdzieś tu krąży Ser. Lepiej żeby tej części nie znała...

W ogóle próba utopienia Zilva przypomniała mi coś jeszcze. Raz w Malsivirii próbowałem wykąpać Kocura. Na wodę reagował jak Felix, ale efekt był taki, że jak David nas znalazł, to się zastanawiał, kto kogo tutaj kąpał... Stłukliśmy lustro i rozwaliliśmy siostrzyczce pół łazienki. Nigdy więcej nie próbowałem tego robić.
Tęsknię za Davidem...

Wpis siódmy.


Znów mam koszmary. Nie z nimi, ale widzę siostrzyczkę w niebezpieczeństwie. Muszę coś zrobić.

Wpis ósmy.

Udało się. Fabio Dellero. Marco Vertarre. Dewa kolejne nazwiska, których trzeba się strzec. Nie mam sił nawet więcej pisać, idę spać.

Wpis dziewiąty.

Jesteśmy gdzieś na lądzie. Rita źle się czuje, trzeba znaleźć jej uzdrowiciela. Dotarliśmy do jakiegoś miasta, wpadła na nas niejaka Meilin. Ładna prawie elfka. Zabrała Ritę i kazała szukać jakiejś wiedźmy. Gdy w końcu znaleźliśmy wiedźmę, to było... Straszne. Koszmarne. W ogóle brak mi słów. Zapominanie jest fajne.
Tak czy inaczej wróciliśmy do stolicy, a tam nagle wizja. Mordują Ritę. Moją kochaną Ritę! Moje słoneczko nadziei w tym paskudnym otoczeniu wilkołaków, hrabiów i niedoszłych syrenek! Nie mogłem tego darować! Pobudziłem resztki szarych komórek, które jeszcze mi tam nie wyginęły i ruszyłem Ścieżką Żmija wraz z Felixem i Myrdem. Jak już udało się nam dotrzeć do świątyni Żmija, to okazało się, że jedna z kapłanek wywołała smoka. Jakimś cudem udało się go pokonać, zabraliśmy Ritę i leczymy się pod opieką Mei. Rita chyba wytrąca ją z równowagi. Ale w tym malutkim ciele kryje się ogromna osobowość!

Wpis dziesiąty.

Szukamy jakiejś piramidy, Myrd odzyskuje swe dziedzictwo! Myślę, że jest taki sztywny, bo po prostu zależy mu na odzyskaniu tego, co powinno należeć do niego. I pomszczeniu bliskich. Trzeba mu pomóc.

Wpis jedenasty

Ja czasem nie ogarniam moich towarzyszy! Docieramy w końcu do piramidy, wiemy, że gonią nas HANDLARZE NIEWOLNIKÓW. <wpis widać wykonany jest szybko, drżącą rękę> A połowa z nich nagle oświadcza, że Myrdowi nie pomoże, bo jest okropny, paskudny i w ogóle fe! Ja się pytam, czy oni myślą!? Chyba nie. No bo przecież zostawili też i Ritę na pewną śmierć. Generalnie olałem ich argumentację i zostałem z resztą. A wraz ze mną został Ian i Zilv. I Felix, ale on był w stanie wskazującym na spożycie i zbytnio wyboru nie miał. Wreszcie w środku znaleźliśmy jakiegoś srebrnego faceta, który nagle wraz z Myrdem zabrał Ritę. Pogoniliśmy się z Felixem po korytarzach, ale w końcu znów trafiliśmy na Ritę i Myrda. Hrabia był nieprzytomny, ale jakoś udało się nam wydostać z tej przeklętej piramidy. Prosto pod łapy handlarzy... Ale jednego Rita spacyfikowała. Na amen. Uwielbiam ją, wiecie?

Wpis dwunasty

Hm. Nie wiem, czy nie spoileruję, ale Myrd odzyska stanowisko. Faaaajnie! Powinienem chyba gdzieś zbierać zakłady, niezły byłby na tym interes...

Wpis trzynasty

Jaka ładna para! Śliczni są razem! Chyba...
[pod wpisem znajduje się wykonany ołówkiem szkic Rita i Myrda karmiących Cuzco.]
A to coś, co obślinia hrabiego, to Cuzco. Lama! Jestem lamawujkiem!

Wpis czternasty.


Ja jestem młody i głupi, ale Raz? Czy jego pogięło? Jak można w ogóle puszczać mnie w przeszłość? Czy on się nie spodziewał, że ja coś cholernie popsuję!? Popsułem! Ja pierdolę, tak bardzo, że bardziej się chyba nie da. Cofnąłem się w czasie, by ratować drowkę Irę. Kilka miesięcy temu zginęła podczas jednej z podróży towarzystwa. No to poszedłem do tego nibymaga i mnie cofnął. W rozwoju chyba też... Zmieniłem czas tak, że właśnie siedzę w domku Rity. Bez Rity. Bez Myrda. Ale chociaż Felix już nie rozwala tych cholernych stolików. Zilv lata panikując, bo znów miałem atak. Bolą mnie żebra, chociaż przybyła we śnie Mei już je naprawiła. I oświadczyła, że z Rituś jest coś nie tak...

Wpis piętnasty.


Rituś wróciła! Jest trochę inna. Ale nadal kochana. Nie powinienem tak o niej myśleć, w końcu związana jest z Myrdem. Niedługo ruszy go szukać...

Wpis szesnasty.


Nawet nie wiem, jak zacząć. Od dłuższego czasu mam złe sny. Wciąż to samo. Tytus i Max. Odłączyłem się w końcu od drużyny, żeby nic nie zauważyli i trafiłem do Itanium. Chyba jakieś złe siły mnie tutaj gnały. Nawet nie wiedziałem, że w pobliżu jest targ niewolników... I chyba zrobiłem coś strasznie głupiego. Takim sposobem, z woli księcia Luciusa, tego bałwana, zostałem skazany na śmierć przez powieszenie. Nie żebym był specjalnie zachwycony. Wiecie, że za krótki sznur powoduje, że skazany się dusi, a za długi odrywa mu głowę? No ja też wolałbym nie wiedzieć... I akurat wtedy zjawił się Felix. A wraz z nich, ten cholernik Christian. I opowiedział mu o Tradycji. Moje protesty do nikogo nie dotarły. Normalnie, jak grochem o ścianę. Obaj głusi.
I tak, zaprowadzono mnie na szafot. Byłem tak przerażony, że ledwo stałem na nogach, na dodatek zabrali mi łańcuszek i broń. Stałem przed tłumem, jak jakiś zbrodniarz i wszyscy mogli zobaczyć, te cholerne świadectwa tego, że kiedyś byłem niewolnikiem. Że po prostu zabrano mi wszystko, wraz z honorem i resztką dumy. I nagle wpadł Felix, zawołał o Tradycji i zabrał mnie. Idiota, ale przyjaciel. W ogóle nie pomyślał o sobie, że jak się nie uda, to go powieszą zaraz obok mnie...
I tak sobie tam pochodziliśmy, zmierzyliśmy z strachem, wyrzutami sumienia i samym sobą. Nic ciekawego... A potem odnaleźliśmy lampę. I Tytusa...
Niby powinienem się pozbierać, ale cholera. Nie umiem o tym zapomnieć. Panikuję jak tylko o nich słyszę. Mam wrażenie, że wyskoczy z jakiegoś cienia, kąta i znów...
Wbiłem mu sztylet w serce. A jego w ogóle to nie wzruszyło. Śmiał się szyderczo. Później dowiedziałem się, że ma osiem osób związanych z nim. Za każdym razem, gdy powinien stracić życie ginie niewinna osoba. Jestem mordercą.
Nie mogę spać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Sob 22:06, 26 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:07, 02 Gru 2011    Temat postu:

Wpis siedemnasty.

Rita wciąż krzyczy, że mam siedzieć w łóżku. No ale co, jak w łóżku jest nudno. I te książki o faunie i florze w ogóle nie pomagają, kto takie rzeczy w ogóle czyta?
Martwię się o małą, niby się nie przejmuje tym, że Myrda nie ma, ale widać, że to nie prawda. Na dodatek ostatnio coraz częściej traci przytomność i nie pamięta, co się działo.

Wpis osiemnasty.

Przyjechał jakiś kuzyn Myrda i zabrał Ritę do niego. Nudzi mi się jeszcze bardziej, a Felix w ogóle mnie nie słucha. Mówię wam, nakarmię go siłą! Zwiąże i napcham mu żarcie prosto do gardła.

Wpis dziewiętnasty.

Rita wróciła, wybrała Myrda, co nie jest znów takie zaskakujące. Przecież wiedziałem, że tak będzie?...

Wpis dwudziesty.

To nie jest normalne! Nie wiem, co tam w niej siedzi, ale jest wyjątkowo paskudne i niemoralne! Najpierw mało mnie nie zadźgało, a później rozcięło jej rękę. Związałem ją jak baleron i siedzę przy kanapie, czekając aż się obudzi. Nie żebym myślał, że te sznury w jakiś sposób powstrzymywało TO, ale nie znalazłem nigdzie łańcuchów...
Pieprzę głupoty, ale wolę nie myśleć o tym, co mi powiedziało. Widzę trupa Rity, z dziurą w klatce i to jest wystarczająco przerażające. Poczekam na Meilin i opowiem jej o wszystkim.

Wpis dwudziesty pierwszy.

Nie wierzę! Meilin stwierdziła, że to dobry sposób na pozbycie się Złego. Kretynka. Dała nam rok na znalezienie innego wyjścia. Pal licho, coś bym wymyślił. Ale Rita wszystko słyszała...

Wpis dwudziesty drugi.

Jestem w drodze do Dageroth. Wczoraj rano Felix uciekł z domu zostawiając mi kartkę bym za nim nie jechał. Tak jakbym ja w ogóle kogoś słuchał, nie? No a tym bardziej podłych karteczek. Powiem, że nie znalazłem. Spadła, odleciała... Ktoś ją porwał! Zilv pożarł! No sami zobaczcie ile możliwości, nie musiałem jej wcale znaleźć pod cukierniczką w kuchni, nie?
Rita gdzieś przepadła, mam nadzieję, że nie chodzi jej nic głupiego po głowie.


Wpis dwudziesty trzeci.

Właśnie idę z jakimś obcym mężczyzną do jego domu, ma mi pomóc znaleźć Felixa. Ten bałwan ma zostać królem Dageroth. Widzę, że nie jest to najlepszy pomysł, bo Fel nawet nie chce być tym królem! I zamiast po prostu zwiać, to on poszedł pytać Przodków. A oni są źli! Zabrali go i teraz torturują! Muszę go znaleźć!

Wpis dwudziesty czwarty.

Mój pan mnie zaklął. Nie mogę się mu sprzeciwić, lecz mam znaleźć i przynieść mu serce potwora. Gdy szukałem w okolicy czegoś takiego natrafiłem na Ritę. Tak jakby... Opanował ja znów ten zły duch. Według niego w Ricie jest silna krew i chce on, by jak najszybciej dała mu dziecko. Muszę zdobyć jego zaufanie, by nie pozwolić mu jej w żaden sposób skrzywdzić.
Nazwałem go Kain.

Wpis dwudziesty piąty.

Jest paskudny i gra nieczysto! Doskonale wie, co czuję do Rity i co ona... Hm. Za to pomógł mi zdobyć serce demona. Teraz jest gorzej... Mam wskrzesić Erin.

Wpis dwudziesty szósty.

Wskrzesiłem, płynę z nią na jednym statku. Najchętniej bym ją utopił. Liczę na jakiegoś przypadkowego rekina.

Wpis dwudziesty siódmy.

Póki pan nie ma innych zadań dla mnie wróciłem do domu Rity. Muszę pilnować Kaia, co prowadzi do tego, że jestem równie zły jak on. Mam wrażenie, że ten potwór świetnie się bawi. Najprawdopodobniej śmiertelnie przeraziłem Liatha, gdy zmusiłem go do ugryzienia mnie. Najprawdopodobniej próbował mnie po tym zamordować, co zresztą powinien zrobić. Uciekł.

Wpis dwudziesty ósmy.

Wrócił Myrd, Kai planuje zaciągnąć go do łóżka. Dosłownie. Dwuznacznie. Po okolicy kręci się Serena, mam wrażenie, że doprowadziłem ja do rozstroju nerwowego opowiadając o wampirach i krwistych lizakach. Tak naprawdę są truskawkowe, ale nie chciała spróbować, nie? Tak czy inaczej poszła sobie, czyli można też Kaia wykorzystać do własnych celów... Najgorsze jest to, że zaczynam go lubić...

Wpis dwudziesty dziewiąty.


Wydało się. Poszedł i przyznał się Myrdowi, że to nie Rita. A ten wyzwał go na pojedynek. Mam nadzieję, że Myrd potrafi oszukiwać, bo Kai z pewnością to zrobi. Najgorszej jest to, że on nie dba o to ciało, bo ma jeszcze wiele innych. Może zmusić Myrda by zabił Ritę.

Wpis trzydziesty.

Odszedł. Nawet nie zabił Rity. Nie pojmuję nic.
Obiecał, że wróci...

Wpis trzydziesty pierwszy.

Przelałem krew. Zabiłem wampira. Bezczelnie go wykorzystałem, a później wbiłem sztylet w serce i rozpłatałem gardło. Był młody, nieprzystosowany, więc po prostu go zaskoczyłem. A później zabrałem kieł, tak jak chciał pan. Dziwi się, że mam wyrzuty sumienia. Bawi się mną. Na dodatek chce krew kotołaka. Skąd ja mu wezmę kotołaka...

Wpis trzydziesty drugi.

Felix pojawił się w chatce Rity. Jest w strasznym stanie, pan mówi, że go uratuje, ale boję się, że to nie prawda. Na dodatek widzę dwie możliwości. Jeśli zabiorę go do niego, Fel przeżyje i zemści się na Erin. Jeśli go zostawię tutaj, umrze. Nawet nie wiem, czy te wizje są prawdziwe. Mam trzy dni, lecz nie zdążę. Pan się wścieknie, ale muszę uprzedzić Felixa, co zrobiłem.
Kai wrócił. Jest... słodki? Pomijam już to, że Zilv go całował, to wyjątkowo dziwne i chyba mi się przyśniło. A jeśli nie, to Zilv jest hipokrytą!
Przekupuję Zło czekoladą.

Wpis trzydziesty trzeci.

On ma tego smoka, co go zabiliśmy! Nazywa się Usha i jest straszna! Na dodatek wyjadła wszystko z lodówki oznajmiając mi z wyrzutem, że nie może zjeść mnie, bo Kai jej zabronił. Nie żebym miał coś przeciwko... Chociaż na nią słodycze też działają uspokajająco. Chyba odkryłem sposób na pokonanie wszelkiego zła na świecie. Mogę zniszczyć piekło! I przekonać Zilva, że może na demony też to podziała...
Nie żeby właśnie jeden nie siedział mi na kolanach i wyrzucał, że coś tymi śmiesznymi znaczkami znów bazgrzę. Ma tysiące lat, jak sam twierdzi „pożerał ciała swych wrogów, krzesał wojny, a procesje z darami by go przebłagać nie miały końca!” i nie potrafi czytać. A jak się zdziwiłem to stwierdził, że on mi nie wypomina, że ja nie potrafię być w dwóch miejscach jednocześnie.
Moje życie to koszmar. Psychicznie torturuje mnie niezrównoważony mag, mam na karku psychopatycznego łowcę niewolników, połowa moich znajomych zadarła z demonami i właśnie molestuje mnie Władca Piekieł.

Wpis trzydziesty czwarty.

Rita wróciła, wygląda na zmęczoną. Nie wiem, jak z nią rozmawiać, chyba się mnie boi... Ale taka jest cena za zdradę. Chociaż Kai przebił wszystko. Powiedział jej, że albo się z nim zaprzyjaźnią, albo ich zabije. Socjopata.
Podły gad. Czy żmij w ogóle jest gadem? Przypomina smoka, no ale... Czy smok jest gadem!? Niby wężowa morda, ale wykluwa się z jajka. Może to taki przerośnięty struś? No i w końcu lata. A więc musi mieć kości puste w środku, jak kura! Czy to znaczy, że mogę Kaia wyzywać od ptasich móżdżków?
O, patrzy tym dziwnym wzrokiem, z fascynacją. Czuję, że wymyślił znów jakąś zabawę. Będę mieć wyrzuty sumienia, że dałem się namówić...
Jeśli przeżyję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Pią 22:16, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:36, 03 Lis 2013    Temat postu:

Wpis trzydziesty piąty


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Nie 2:19, 24 Lis 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 4:00, 24 Lis 2013    Temat postu:

Wpis trzydziesty szósty

Ostatnio sporo się dzieje. Nasze przygody ograniczały się przez pewien czas wyłącznie do podróżowania na zlecenie Mae, zdobywania artefaktów, ochraniania archeologów... I głównie do kopania w ziemi. Inaczej mówiąc - Mae wykorzystywała nas jako woły robocze i inne zwierzęta pociągowe. Trafiliśmy na wyspę, gdzie głównie się podtopiliśmy, a Kai próbował zaprzyjaźniać się z krasnoludami. Później trafiliśmy do Tirfaelu. TEN KRAJ JEST EPICKI.
Magowie muszą tutaj załatwiać sobie zaświadczenie o prawie do wykonywania zawodu. Po prostu widzę oczami wyobraźni te olbrzymie kolejki do urzędniczek, które pijąc kawę odsyłają maga do następnego pokoju po zaświadczenie B34/217, a na koniec okazuje się, że żaden nie przyniósł zaświadczenia od lekarza o bezpiecznej możliwości czarowania i braku przeciwwskazań, więc całą procedurę trzeba zaczynać od nowa.
Rita dała nam ciasteczka, Myrd kazał ratować szlachciankę. Szlachcianka okazała się śliczną panienką, która została w dzieciństwie zaaranżowana w małżeństwo z Myrdem. Rita jest pewnie załamana, ale udaje, że dzielnie się trzyma. Ogólnie to szlachciance podoba się Myrd, ale nie mam pojęcia, co może kręcić dziewczyny w sztywnym facecie...
Mal otrzymał książkę czarodziejską. Potem podsłuchałem, że są w niej głównie przepisy na ciasteczka. Nie powiem mu o tym, może przestanie próbować zdobyć przyjaźń Kaia.
Rita hoduje króliki. Nadal się z nią dzieje coś dziwnego. Myślę, że króliki mogą być pretekstem do przejęcia władzy nad światem.

Wpis trzydziesty siódmy

Ostatnio przeżyłem jeden z najdziwniejszych dni w życiu. Trafiliśmy do wioski pełnej amazonek, które nie radziły sobie z archaniołem, ale potem i tak go pokonały, bo on głównie wisiał w powietrzu i się na nas patrzył. Można powiedzieć, że zrobiliśmy na nim piorunujące wrażenie. Mam nadzieję, że to nasza aura zajebistości czy coś.
Nadal nie ustaliliśmy, jak te amazonki się rozmnażały. Arthur stawia na podział, ja jednak myślę, że pączkowały.

Wpis trzydziesty ósmy

Usłyszałem w jednym z miast, że niedawno przebywała tam Emma. Gdy jednak dotarłem do kolejnej z karczm, gdzie mogła się zatrzymać zauważyłem, że zdążyła już, jak zwykle zresztą, uciec.
W karczmie spotkałem Astrid wraz z jej nowymi towarzyszami. Eileen doskonale walczy katanami i z tego, co rozumiem głównie poluje na złe istoty. Arienne nie poznałem zbyt dobrze, zresztą wkrótce się od nas odłączyła. Cet, jak zazwyczaj, głównie się izolował. O dziwo z całym towarzystwem podróżował też Sav. Wciąż się ze mnie śmieje nazywając mnie wujkiem, chociaż to on jest starszy. Odwdzięczam się faktem, że całą jego męska rodzina chodzi w sukienkach i studiuje w szkole dla matołów. Sav się wścieka i urządza wtedy polowanie na rudzielców rzucając magicznymi pociskami i robiąc w karczmach rozpierdol. Bywa śmiesznie, gdy próbuje później zapłacić za wszystko.
Do tego wszystkiego spotkaliśmy też niejaką Tourvi. Jest bardką, a jej imię pochodzi od TEJ Tourvi. Nie je co prawda aż tyle, ale za to śpiewa i ma konia. Potem był jeszcze taki wielki niebieski facet, jeden wampir, ale sobie poszedł i pojawił się Sigi. W sumie szkoda, że Myrd i Rita z nami też nie podróżują...
Dotarliśmy do jakichś ruin, w środku goniły nas demony, ale zdobyliśmy lek, który miał pomóc Echo na jej zzombiacenie. W sumie ciekawe, jak to działa. Jesteś martwy, zielony, krzyczysz "MÓÓÓÓZG", a potem ożywasz i oczy przestają ci wypadać... Dziwne. Na pewno stoją za tym magowie. Notatka dla siebie: zapytać Sava o to, czy nie przechodzą badań psychiatrycznych.

Wpis trzydziesty dziewiąty

Po wyrwaniu się z ruin trafiliśmy do jakiegoś lasu, gdzie było obozowisko ludzi buntujących się przeciwko Imperatorowi. Tam spotkaliśmy chłopaka wyglądającego jak dziewczyna (albo dziewczynę wyglądającą trochę jak chłopak, ale głupio mi zapytać) i kapłana, który skupia się na żarciu i wychwalaniu Tourvi. Myślę, że najlepiej byłoby go wyswatać z bardką, to będzie mogła mówić, że jej mąż ją ubóstwia.
Ogólnie urządziliśmy trochę rzeźnię, ale myślę, że byłoby tak i bez naszego zaangażowania. Nienawidzę takich politycznych działań, gdzie mordujemy ludzi, za to, że wierzą w coś innego niż my.
Astrid spotkała króla Kalyara i faceta, który zamiast ręki ma noże. Fajnie się to pewnie sprawdza przy skórkowaniu dzika, ale już widzę, jak facet się drapie po policzku. Ogólnie trochę Edward Nożycoręki. Może się zawsze zatrudnić przy ogrodnictwie.
Ale jeśli jest jakimś naczelnym magiem w kraju Sigismunda, to spokojnie mogą zaoszczędzić na ogrodniku i wysłać go do podcinania krzaczków. Ekonomicznie. Jednak mają głowę na karku!
Najlepszym pomysłem na wprowadzenie szpiega do obozu imperialistów było łapanie żołnierzy na pułapkę z maga. Czuję, że jednak przegramy tę wojnę...

Wpis czterdziesty

Imperium upadło!
Biorąc pod uwagę jakość walk i poziom buntowników (patrz wpis wyżej, pułapka z pudełkiem i mag...), to myślę, że Imperator umarł ze śmiechu. Wykończył go komizm sytuacji. Ewentualnie słyszałem, że stał się jednością z wujkiem Kaem. Też bym umarł, gdyby mi on lub Horus zaproponowali coś takiego. Wizja wujka w sukni ślubnej. Ohyda...

Wpis czterdziesty pierwszy


O bogowie, co Wy z tymi zombie... Całkiem nieźle imprezowaliśmy w karczmie, a gdy się obudziliśmy, to się okazało, że wszyscy, WSZYSCY mieszkańcy zostali zombie. Starałem się pilnować Astrid by nic jej się nie stało. W końcu jakoś się dowiedzieliśmy, że to wszystko to wina maga (jak zwykle pierdolniętego zdrowo) i trzeba go pokonać maczając broń w kadzi w świątyni.
Rawan sam pokonał prawie całe koszary. Zaczynam doceniać potęgę Tourvi.

Wpis czterdziesty drugi

Goniły nas jakieś embriony, płody i eksperymenty. Skóra nadal mnie boli po tych chorych wizjach. A za całym tym złem stoi matka Sigismunda, Marika. Żeby zdobyć wieczną młodość mordowała młode dziewczyny i robiła z nich potwory, które nas potem goniły. Czasem myślę, że niewolnictwo nie było najgorszym, co mogło mnie spotkać...

Wpis czterdziesty trzeci

Jakimś cudem wylądowałem z Tou i z Cetem w lesie, gdzie trafiliśmy na obóz żołnierzy, potem pod skałę, która reagowała na muzykę (taka artystyczna skała!), potem znów do lasu, ale po drodze spotykając Lukę i Astrid, znów pod skały, które za nami się zaczęły burzyć, a teraz idę z Draniem i pilnuje by śpiąca Astrid nie spadła z konia. Ostatnio bywa coraz dziwniej. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że będę się z nią tak dobrze dogadywał po tym, jak uciekła.

Wpis czterdziesty czwarty


Wszyscy już śpią, ale ja nie mogę. Spędziliśmy dziś cały dzień w labiryncie, nie widząc jak tutaj trafiliśmy i co się działo przez ostatnie dwa dni. Ze mną byli Tou, Rawan i Maliro oraz Cet. Błądziliśmy dość długo i trafialiśmy na różne pułapki. Skóra nadal mnie swędzi po oblaniu kwasem, a żyję w sumie jedynie dzięki Rawanowi, który uratował mnie przez ostrymi kolcami. Jak na kogoś, kto wiele lat ćwiczył akrobatykę i zwinność, to jednak mam cholernego pecha albo jestem największą niezdarą tego świata.
W końcu trafiliśmy na naszych pozostałych towarzyszy. Okazało się, że Astrid, Luca, Sav i Eileen też zostali tutaj uwięzieni. Ktoś się nami bawi. Miałem wizję, dzięki której wiemy, że chyba powinniśmy zdobyć cztery artefakty. Klucz już mamy, zostały jeszcze księga, kryształ i miecz. Teraz trafiliśmy do pomieszczenia, w którym jest jedzenie i miejsce do spania, ale nie ma stąd wyjścia. Mam wrażenie, że to "przejście" między kolejnymi etapami. W snach widzę piękną blondynkę, która ma skrzydła, jak anioł, a zarazem kły jak wampir. Stoi nad szklanym globusem, w którym nas podgląda. Z globusa wynikało, że właśnie jesteśmy w Dageroth, a później prawdopodobnie trafimy do Verodaru. Myślę, że ta... Wiedźma? Chce zdobyć wszystkie artefakty bogini, a może to zrobić tylko naszymi dłońmi. My z kolei nie mamy wyboru, zostaliśmy uwięzieni.
Może jednak powinienem zostać w domu.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Nie 4:10, 24 Lis 2013, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:22, 02 Gru 2013    Temat postu:

Wpis czterdziesty piąty

Zastanawiałem się raz z Mae, czy to w ogóle możliwe, by dhampiry i wampiry chorowały po wypiciu krwi. Oczywiście nie takiej normalnej, ale co jeśli dawca sam jest na coś chory? Czy można złapać w ten sposób grypę? HIV? Zapalenie wątroby typu C? Mae mówi, że nie wie, bo jej rodzina jest odporna na wszystkie bakterie i wirusy (tym samym plan zarażenia jej ospą przed egzaminem spalił na panewce zanim w ogóle wszedł w życie...).
Ale po prostu widzę już te zestawienia sanepidu:
"Osiemdziesiąt procent przypadków zachorowalności na malarię to wynik niewłaściwego stosowania kłów wampirzych. Zaleca się odkażenie swojego wampira przed ponownym ugryzieniem."
Swoją drogą, takie zestawienia pewnie pojawiają się corocznie w Tirfaelu.
"Czy twój smok ma odpowiednie atesty?", "Czy pana dhampir był szczepiony?", "Prosimy o odpowiednie oznakowanie swojej włóczni.", "Przed wrzucaniem dziwnych tekstów o Tirfaelu do swojego dziennika skontaktuj się ze swoim Hrabią lub zamów trumnę."
Upss.

Wpis czterdziesty szósty


Z tajemniczej białej sali dostaliśmy się portalem do dziwnego lasu w pobliżu małej miejscowości. Wbrew moim przewidywaniom nie był to Verodar. Tam nie ma sosen. I oczywiście nigdy nie pada. Teraz w naszej drużynie jest krasnolud Maliro, który czasem strasznie mnie irytuje. Astrid, drugi krasnolud Nori (jak na taką ilość krasnoludów na metr kwadratowy, to jeszcze nie usłyszałem żadnej piosenki o złocie, żadnego żłopania piwa i tylko ilość pochłanianego żarcia się zgadza, ale gdyby to był przelicznik, to Rawan też musiałby być krasnoludem. A nie jest. Zdecydowanie.), Cet (który się tnie! On ma jakiś problem!), Rawan (typ psychoterapeuty) i Eileen.
Za pomocą tych osób zwalczam stereotypy (krasnolud, który jest magiem i nie ma brody), poznaję mroczne typy osobowości i dowiaduję się, że w sumie inni też mieli ciężko. Szczerze mówiąc to Rawana nawet podziwiam, to z jaką swobodą i spokojem mówił, że jego właśni rodzice chcieli go spalić na stosie... To ŁAŁ.
Ogólnie wiedźma wypaliła nam na dłoniach znamię i kapłan musiał zauważyć, że mojego nie widać. To wszystko przez iluzję wisiorka Elene, ale zaczął mi mówić o tym, że nie ma powodu by wstydzić się blizn. Cóż, jeszcze ich nie widział, a niestety są okazałe. I nie chodzi o to, jak wyglądam, ale o to, co znaczą. W gruncie rzeczy nadal jestem niewolnikiem, a nie wiem, jakie są ich poglądy na to wszystko. Rawan mógł walczyć o wiarę i mieć na to siłę, ja walczyłem tylko o siebie i aż takiej siły nie mam. I chyba nigdy nie będę mieć.
I tak, wstydzę się.
W miasteczku nikogo nie było. Prawie. Znaleźliśmy dwa ciała z podobnymi pieczęciami do naszych (przedstawiają jakby trzy okręgi zachodzące na siebie), a później jakieś humanoidalne monstrum, na które o dziwo nikt się nie rzucił. To też jest coś, próba spokojnej rozmowy zamiast głupiego wymachiwania mieczem. Istota ta się nas boi, ale ma jeden z kluczy i chce byśmy za nią poszli. Co prawda nie rozumiem tego trochę, już jeden klucz zdobyliśmy, więc chyba nie chodzi o kolejne artefakty. Czego więc może chcieć ta wiedźma? Może to wszystko, to podstęp? Musimy być ostrożni, w końcu...
Cytat:
Jeśli zbyt długo patrzysz w ciemność, ciemność zaczyna patrzeć na ciebie.

Halo, Kai. Spójrz, tęsknię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Pon 22:22, 02 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Loża graczy / Pamiętniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin