Forum Rollage yn Astyr - Original RPG
RyA - Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wzium, wzium

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:20, 14 Lis 2013    Temat postu: Wzium, wzium

Przedstawiam Wam pierwsze dwie części alternatywnego opowiadania, którego bohaterami są nasze postacie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Liczę na komentarze, pomysły i ewentualne dołączenie do zabawy.
Całość łączy w sobie nawiązania do "Allo, allo" i nie ma na celu kogokolwiek urazić Smile

Występują:
Felix Arivald – jako właściciel karczmy „Pod kowadłem”
Echo – jako jego małżonka.
Kelnerzy w barze:
Charlie Zmajasin – ponętny rudzielec,
Astrid Ine – urocza i niezwykła skrzypaczka dorabiająca jako kelnerka,
Babcia Mae
Człowiek o wielu twarzach - „To ja... Cetrail!”

Ruch Oporu:
Sigismund Frostrage
Zakamuflowany Strażnik Kotek Marcel
Zbiegowie: Sil i Mal
Antimodes Yr-Telarien, jako pracownik akademii magicznej, gdzie mają zostać odesłani zbiegowie.

Łowiecki Ruch Oporu:
Zilvaer Deathbane
Horus

Imperium kontratakuje:
Imperator – jako Najwyższy
Herr Myrddin Melikert Dialydd i jego włócznia
Rita Khurshid
Von Vertus
Pułkownik Wilhelm Verenis
Porucznik Saverion Yr-Telarien

***

W jednym z odległych miast Imperium, w karczmie o wdzięcznej nazwie „Pod kowadłem” za barem jak co dzień krzątał się dzielny młodzieniec o nieco posępnym spojrzeniu. Poznajcie Felixa Arivalda na swoich włościach, w najlepszej karczmie pod rządami okupacyjnej władzy Imperium.
Zapewne zastanawiacie się, co też dotychczasowo żyjący spokojnie w Verodarze były seryjny morderca robi jako barman w okupowanym kraju. Otóż, Imperium powoli zalało większą część świata, a jego ochotnicze wojska sterroryzowały okoliczną ludność. Nie obawiajcie się jednak, Ruch Oporu już wkroczył do akcji!

Felix Arivald, najprzystojniejszy z karczmarzy, laureat najbardziej czarnego podkoszulka na uczelni medycznej od dłuższej już chwili stoi przy barze i rzuca mroczne spojrzenia w kierunku swojej tymczasowej małżonki. Ze starannością i symetryczną precyzją przeciera szmatką (w kolorze pozorowanej czerni) kufle, które już za chwilę poda pułkownikowi Verenisowi i jego towarzyszowi porucznikowi Saverionowi. Obaj panowie umilają sobie czas zagadując do nieśmiałej kelnerki Astrid (pułkownik) lub posyłając zagadkowe spojrzenia w kierunku Felixa (porucznik).
- Feeelix... - zamruczał porucznik odchylając się leniwie na ławie i spoglądając spod zmrużonych oczu na polerującego z coraz większym zapałem mężczyznę. - Zostaw te kufle i dosiądź się do nas. Specjalnie dla ciebie wyszczotkowałem dziś mojego konia i mam nadzieję, że będziesz miał okazję go popodziwiać przynajmniej zza okna.
Felix westchnął ciężko i powstrzymał się od dosypania do kufla poważnych środków przeczyszczających. Posłał ciężkie spojrzenie Echo, która zamachała gniewnie włosami i chcąc nie chcąc powoli ruszył do ławy zajętej przez wojaków. Jedną z zalet Astrid, jego kelnerki byłoby to, że nie mogłaby ona wywoływać mu zbyt karczemnych awantur. Mała skrzypaczka zmrużyłaby oczy, potrząsnęła pięścią i tupnęła agresywnie nogą. Felix sam nie wiedział, jak to się stało, że on, nieszczególnie wybitny student psychiatrii, skończył jako małżonek przerażającej druidki, gdy miał do wyboru jeszcze niespełnioną śpiewaczkę-niemowę. Tymczasem był właścicielem karczmy o niezbyt dobrej reputacji, wiecznie molestowanym przez kelnerki (co nie było takie złe), Ruch Oporu (co zdecydowanie było gorsze), nagabywanym przez Łowiecki Ruch Oporu i obserwowanym jako potencjalny członek wojska owładniętego świętym szałem Imperatora. Czasami miał wrażenie, że lepiej byłoby dać sobie wyprać mózg bądź pozwolić spalić się świętym ogniem. Teraz jednak było już za późno. Przez chwilę poczuł, że coś go klepnęło zdecydowanie poniżej linii fartucha i zaskoczony ujrzał przed sobą rozbawione, zielone oczy swojego nowego kelnera. Charlie roześmiał się radośnie, puścił mu oczko i lawirując z tacą między ławkami zmierzał już do jednej z gości. Znudzona wampirzyca właśnie zamówiła kielich wina.
- Za godzinę na zapleczu! - zdążył jeszcze krzyknąć w kierunku rudzielca i wpadł na Astrid. Długie włosy dziewczyny połaskotały go po policzku, więc przełknął lekko ślinę. Dziewczyna zwróciła na niego jasne oczy i uśmiechnęła się zalotnie.
- Piwo dla krasnoluda w kącie, posprzątaj pokoje i za dwie godziny mam do ciebie sprawę na zapleczu - mruknął ciszej i wreszcie spokojnie siadł przy stoliku imperialistów. Wilhelm uniósł lekko brew i posłał mu wymowne spojrzenie, ale nie to zwróciło uwagę Felixa. Najbardziej zimnym spojrzeniem, na jakie było go stać przeniósł wzrok na porucznika i trzepnął go w rękę.
- W czym mogę panom pomóc? - zapytał się uprzejmie próbując zignorować wlepione w niego spojrzenia.
- To prywatna sprawa... - Porucznik uśmiechnął się do niego i upił łyk piwa. - Sam rozumiesz, że najlepiej byłoby to omówić gdzieś na osobności.
- Niestety wszystkie pokoje są zajęte! - odpowiedział uśmiechając się najmniej psychopatycznie, jak umiał i powoli przesunął się w kierunku Wilhelma.
- Nie o to chodzi. - Pułkownik zmrużył nagannie oczy i wbił wzrok w karczmarza. - Chodzi o wiesz co...
- Nie wiem? - Zaryzykował po chwili Felix, gdy nie usłyszał dalszych wyjaśnień.
- Wiesz. - Uparł się pułkownik sugestywnie poruszając brwiami. Porucznik zatrzepotał rzęsami. Felix postanowił to zignorować i pokręcił głową, a później poprawił podkoszulek myśląc o tym, że powinien dziś jednak ubrać coś w odcieniu Depresyjnej Czerni.
- Nie, raczej lepiej wiem, co wiem i nawet wiem, czego nie wiem, więc nie wiem.
Mężczyźni spojrzeli na niego z nieco ogłupiałym wyrazem twarzy i wytrzeszczyli lekko oczy.
- Chodzi o portret - mruknął po chwili pułkownik i przesunął ręką po długich włosach posyłając olśniewający uśmiech przechodzącej w pobliżu Astrid. Dziewczyna zarumieniła się i zaczęła grać na skrzypcach. Felix miał wrażenie, że podobnie olśniewająco uśmiecha się do niego porucznik i niezbyt mu się to podobało.
- O - skomentował z niejaką ulgą. Imperium mogło chcieć od niego o wiele więcej niż zwykłe zdobycie starannie ukrywanego w odległym zamku najwyższego tajnego urzędnika Herr Dialydda portretu samej Bogini „Żarłocznej Tourvi z Wielkim Widelcem”. A już zdecydowanie więcej mógł od niego chcieć zakamuflowany Ruch Oporu, gdzie Zilvaer Deathbane mrugał do niego czasem prawie tak samo, jak porucznik. Felix wolał nie wnikać...

Najprzystojniejszy z karczmarzy i najbardziej zakamuflowany z kamuflujących się przeciwników Imperium, Felix Arivald wpatrywał się z zachwytem w równo ułożone belki sufitowe, gdy poczuł, że coś go obłapia. Znudzonym wzrokiem przesunął ze swoich niemal dwóch metrów w dół i dopiero po chwili dostrzegł niemal krasnoludzkiego wzrostu podwładnego. Rudzielec okręcał właśnie jeden z loków na palcu i z uśmiechem przyglądał się szefowi.
- Charlie, co ty wyprawiasz... - mruknął zrezygnowany Felix. - Co na to Echo?
- Ona mi kazała! - oburzył się kelner i i zmarszczył lekko brwi. Felix obrócił się szybko w jego kierunku zaskoczony teoretycznymi poczynaniami swej małżonki i podrapał się po policzku.
- Echo kazała ci mnie obmacywać na środku karczmy?
- Nie, kazała mi zwrócić twoją uwagę. - Charlie przymknął jedno oko i wyszczerzył zęby. - Ale pewnie nie bardzo by się czepiała o coś innego.
Felix westchnął cierpiętniczo i porównał swój nędzny los z losami męczenników. Myślenie podwładnych i całego Ruchu Oporu przechodziło momentami jego pojęcie.
- A po co jej moja uwaga poświęcona tobie?
Kelner pokręcił szybko głową i złapał jedną z tac.
- Nie mi! Sigismund czeka już na zapleczu.
- O... Sigismund... - zachwycił się Felix ponurym głosem, uśmiechnął się przepraszająco do pułkownika, który nadal wbijał w niego rozbawione spojrzenie i złośliwie do porucznika, który patrzył zazdrośnie w kierunku oddalającego się Charliego, po czym powolnym krokiem udał się na zaplecze.

Następca tronu po raz kolejny poprawił płaszcz i beret.
- Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzał! - warknął mrużąc oczy i zapinając kolejne guziki. - Mam dobre wieści.
Felix powiódł wzrokiem po obecnych na zapleczu osobach. Echo wbijała zdenerwowany wzrok w ziemię, a Astrid usiłowała niezauważenie przesunąć smyczkiem po jego łydkach.
- ...co mówiłeś? - Zamrugał szybko i spojrzał na Sigismunda uważniej.
Mężczyzna zapowietrzył się i uderzył pięścią w stół.
- Przecież mówiłem, że nie będę powtarzał! Uwolniliśmy z więzienia dwóch zbiegów.
- To zaiste wspaniałe. - Felix skinął leko głową. - W czym mogą nam pomóc?
- Musimy ich przerzucić do akademii magicznej.
- Magowie nie interesują się nami od dłuższego czasu. - Pokręcił głową patrząc na przywódcę Ruchu Oporu. - A zresztą, nikt ci nie zabrania ich przerzucać.
Sigismund miał na tyle przyzwoitości, że delikatnie oblał się rumieńcem. Felix poczuł, że nachodzą go nieprzyjemne przeczucia, a przecież to nie on był wieszczem w tej grupie wariatów. Pomyślał przez chwilę o złośliwie rozbawionych zielonych ślepiach i zdenerwowany uniósł ręce do góry.
- Nie, nie chcę o tym słyszeć.
- Musimy ich ukryć w twojej karczmie - twardo powiedział Sigismund. - Rozumiesz, prawda?
- Jasne, przecież nie będziesz dwa razy powtarzał - mruknął niespecjalnie zachwycony właściciel karczmy. Przywódca Ruchu Oporu posłał mu zniechęcone spojrzenie i kontynuował:
- Przybędą tu zakamuflowani.
- Zakamuflowani za co? - Echo potrząsnęła lekko włosami i spojrzała uważnie na zgromadzenie.
- ...jestem pewien, że ich rozpoznacie. Przyprowadzi ich Kotek.
Sigismund obrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia.
- Przeklęty beret... - warknął jeszcze pod nosem i zniknął za drzwiami.

Późnym wieczorem ruch w karczmie powoli zaczął ożywać. Felix tłumaczył właśnie zainteresowanej ponad miarę Astrid jak poważnie czyścić kufle ruchem idealnie obliczonym i symetrycznie zwrotnym, gdy drzwi karczmy otworzyły się i do środka wjechało wielkie akwarium ciągnięte przez niską piratkę i przebranego w nieco za duży strój strażnika miejskiego Kotka Marcela. W środku akwarium zawodził nieszczęśliwie zielony węgorz.
- Dzień dobly! - przywitał się z Felixem Kotek szczerząc radośnie kły i drapiąc się za uchem. - Pszyplowadziłem zestaw domowego sushi!
- Ulitujcie się nad Matką Węgorz i jej nieszczęśliwymi dziatkami! - Zielony stwór zakołysał się lamentując. - Mąż mój zginął podczas rozstępowania się Morza, a trójka dzieci wspiera mnie nieszczęsną...
- Dlaczego, do diabła, jest z nimi karp? - Charlie uniósł lekko brwi i wpatrzył się we wnętrze akwarium.
- Adoptowany! - warknęła Matka Węgorz nie wdając się w dalsze dyskusje. - I jest niezwykły!
Felix zamknął wreszcie otwarte z zaskoczenia usta i przymknął na chwilę oczy. Po kilku sekundach wskazał szmatą kuchnię.
- Wejdź, nieszczęsna wdowo Węgorza i ogrzej się wraz z dziećmi przy kominku.. - zdołał wykrztusić i przesunął się nieco bliżej wbijając wciąż zdumione spojrzenie w akwarium. Węgorz wychylił się lekko przez jedną ze szklanych ścianek i odgarnął ciemne włosy do tyłu.
- Pssst, to ja! Cetrail!
Och tak, to wiele tłumaczyło.

Felix Arivald, wcielenie dagerockiego seksapilu i uroku kościotrupa po przejściach, przesuwał właśnie z zachwytem dłońmi po krągłościach Astrid stojąc w ciasnej komórce, gdy nagle drzwi się otworzyły, a do środka wparowała powiewając chustką Echo. Kobieta zatrzymała się w pół kroku i zmarszczyła groźnie brwi. Zmrużyła oczy i pogroziła pięścią mężowi.
- Co ty do cholery wyprawiasz?!
- Ty głupia kobieto! - prychnął Felix nawet nie wyciągając dłoni spod bluzki kelnerki. - Nie widzisz, że tej biednej dziewczynie jedna ze strun pękła i rozcięła skórę na piersi? Właśnie pomagam jej ją opatrzyć, istoto bez serca!
Astrid energicznie pokiwała głową i zalała się łzami, by udowodnić swój ból. Echo uniosła lekko brwi.
- A... Jeżeli tak, to w porządku. - Skinęła głową i obróciła się na pięcie. Wychodząc trzasnęła jeszcze starannie drzwiami. Felix wzruszył ramionami i poklepał Astrid po głowie.

Po kilkudziesięciu minutach, gdy udało się już wyprosić dowództwo z karczmy i większość gości poszła spać Felix pełny najgorszych przeczuć wszedł na zaplecze. Cetrail wykręcał właśnie płaszcz z wody i ociekał na najlepszy z dywanów, ale młody karczmarz zdusił przekleństwo w zarodku. Z niechęcią wbił wzrok w jednego ze zbiegów, któremu przywódca Ruchu Oporu (jak zwykle pojawiający się znikąd) właśnie pomagał zdjąć przymały kostium.
- Yo! - powitał się krasnolud unosząc rękę do góry. Jego towarzysz tylko prychnął, zaświergotał coś ptasio i uleciał na lampę. Felix starając się powstrzymać chęć metodycznego uderzania głową o ścianę spojrzał na Kota. Marcel oglądał uważnie akwarium i pacał łapką wodę.
- Ble... Mokle... - Skrzywił się teatralnie i spojrzał zaskoczony na Sigismunda, który gwałtownie złapał jego rękę i wbił w niego straszne spojrzenie.
- Mówiłem ci, że masz tego nie dotykać. A ja bardzo. Nie. Lubię. Powtarzać - wysyczał przez zaciśnięte zęby po czym spojrzał na Felixa. - To akwarium będzie służyć do kontaktu z Akademią.
- Będziemy przesyłać sobie wiadomości drogą morską? - zainteresował się Felix uprzejmie. - Czy może wyhodujemy ogromnego glonojada, który wpieprzy Imperatora na śniadanie?
Sigismund wyglądał, jakby przez chwilę poważnie rozważał taką możliwość, ale w końcu pokręcił głową.
- Nie, ten plan jest dopiero dwudziestym w kolejce możliwych do wykonania - oświadczył po kilku minutach krępującej ciszy. - Ale akwarium będzie działać jak portal, tylko na krótszą metę. Przesyła jedynie obraz i dźwięk. Skontaktujecie się jutro z Akademią i powiadomicie ich o sytuacji.
- O niczym innym nie marzę tak, jak o rozmowie z grupą facetów w kieckach...
- Cieszy mnie twój entuzjazm! - Sigismund poklepał Felixa po ramieniu. Charlie obszedł akwarium dookoła i rozejrzał się po zgromadzonych.
- Ale po co nam akwarium na zapleczu karczmy? - Podrapał się po policzku i zdziwiony wbił wzrok w przywódcę konspiracji. - Przecież każdy może tu zajrzeć, a tu nawet nie ma rybek.
- Racja! - Felix szybko podchwycił temat. - Tak mi przykro, nie możemy wam pomóc. - Popchnął delikatnie Sigismunda i jego zbiegów w kierunku wyjścia. - Strasznie mi żal z tego powodu, ale pamiętajcie, możecie wpadać kiedy tylko chcecie!
Popchnięty mężczyzna zaparł się jednak mocno nogami o ziemię i przytrzymał futryny.
- Przecież możecie postawić akwarium na piętrze!
- Tak! - Cetrail klasnął w ręce i pobiegł po schodach na górę. - To ja zapytam Mae o zgodę!
Sigismund uśmiechnął się szeroko.
- A zbiegów tymczasowo ukryjcie w pralni. Echo, zajmij się tym. Marcel, wychodzimy, musimy zorganizować rozrzucanie ulotek przeciwimperialistycznych w mieście.
Felix westchnął ciężko i siadł przy stole zrezygnowany patrząc jak Echo zarzuca niewiele rozumiejących zbiegów praniem i wyciąga na zewnątrz. Astrid postukała obcasikiem w ziemię i zabrała się szybko za zmywanie. Marcel tymczasem zachwycony zamruczał coś o kartonach i wyskoczył przez okno szybciej niż sam Sigismund. Ten ostatni spojrzał na Felixa, poprawił beret szczerząc lekko zęby i wychodząc rzucił jeszcze przez ramię:
- Twój kryptonim operacyjny to Biały Mruczek. Powodzenia!
To tyle w kwestii asertywności, pomyślał Felix uderzając głową o blat stołu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yrsa
tonie w rumie


Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:21, 14 Lis 2013    Temat postu:

W średniej wielkości wiosce o nieznanej nikomu nazwie, w maleńkim pokoiku na piętrze karczmy „Pod kowadłem” coś donośnie chlupotało. Wielu z was pewnie się zdziwi, co też mogło chlupotać w karczmie, przyjrzyjmy się jednak temu zjawisku bliżej!

Para wystających spod łóżka chudych nóg wyraźnie wskazywała, że sprawcą całego zamieszania był właściciel Felix Arivald, który z gracją wściekłego kota podważał po kolei drewniane klepki podłogi.
- Cholera jasna! - zaklął pod nosem odrywając trzydziestą czwartą dziś panelę. - Nie ma!
- Musi tu być. - Pokiwała z powagą głową Mae malując paznokcie u stóp. - Jestem pewna, że ukryłam magiczny pył właśnie w tym miejscu.
- Trzydzieści trzy panele temu mówiłaś dokładnie to samo - warknęła Echo odkładając kolejną deseczkę na bok.
Charlie roześmiał się lekko i wyjrzał przez okno, a po chwili szepnął:
- Nie obrażaj mamusi.
- Ona nie jest moją matką!
- Ona nie jest moją córką! - Obie kobiety wbiły w niego wściekły wzrok i prychnęły. Rudzielec wzruszył tylko ramionami i spojrzał na wystające części Felixa.
- Dlaczego po prostu nie odsuniemy tego łóżka?
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, Astrid wpatrująca się do tej pory w tyły szefa wskazała ręką okno.
- Bo ktoś może nas podglądać - przetłumaczyła Echo.
- Na pierwszym piętrze? - stłumiony głos Felixa dobiegł spod łóżka.
- A kto tam zna preferencje Herr Dialydda...

Charlie nieśmiało uniósł dłoń, że on w sumie zna, ale po chwili ją opuścił. Miał zakaz spoilerowania.
Tymczasem Felix prychnął i wychylił się spod łóżka.
- No z pewnością weźmie drabinę by podglądać moją teściową.
Urażona teściowa posłała mu wściekłe spojrzenie i potrząsnęła białymi włosami.
- To, że ukrywam się tutaj udając matkę Echo, nie znaczy, że masz prawo mnie nazywać swoją teściową!
- Właściwie to mam. - Felix wzruszył ramionami. - Mógłbym też traktować cię jak skarb. Myślę, że idealnie ukrytą byłabyś kilka metrów pod ziemią.
Dhampirzyca zasyczała na niego przez kły i padła po chwili na łóżko. Poprawiła czepek na głowie, przyciągnęła do siebie opasłe tomisko i nie zwracając uwagi na cokolwiek więcej zatopiła się w lekturze.

Ósmy cud karczmarskiego świata przysiadł na moment na drewnianej, rzeźbionej w starożytne motywy ramie i zarobił zdegustowane prychnięcie zza pleców. Obrócił w dłoniach średniej wielkości sakiewkę.
- Magiczny pył?
- Własnoręcznie zebrany przez wujka Kaego w fazie udawania magicznej wróżki - z dumą poświadczył Charlie i nakarmił rybki w akwarium.
- …skąd my do diabła mamy rybki? - Felix zatrzymał się w połowie rozplątywania sznurków.
- Zilvaer przyniósł i pomyślałam, że w sumie skoro to akwarium tak stoi... Eeee... - Echo spojrzała na niezwykle niezadowolonego Felixa i odruchowo skryła się za niewinnym wieszczem. - Nie?
Mężczyzna zmrużył oczy i odłożył sakiewkę na półkę, po czym odrzucił długie włosy w tył i raźnym krokiem ruszył w kierunku schodów.
- Ależ nic się nie stało, jednak to ty mówisz Sigismundowi, że musi powtórzyć całą czynność sprowadzania tej swojej umagicznionej wody portalowej - oznajmił suchym tonem, jednak w jego głosie można było wyczuć specyficzną radość. - A rybki podamy dziś na zakąskę.
Odprowadził go zduszony okrzyk Echo.
- A poza tym mówiłem ci, że te Cianiasy mają tu zakaz wstępu! - krzyknął jeszcze z dołu zadowolony z siebie.

Za drugim razem połączenie z Akademią Magiczną nie wyszło, bo Kotek chciał sprawdzić, czy w akwarium siedzi się tak samo fajnie, jak w kartonach. Okazało się, że jedną z kocich właściwości jest zajmowanie powierzchni i pełnej formy każdego naczynia niezależnie od jego kształtów.
Za trzecim razem Cetrail sprawdzał trucizny i trzeba było wymienić całe szklane dno. Czwarty i piąty raz upadł, gdy Charlie z Mae zaczęli nanosić na ścianki akwarium kolorowe malowidła przedstawiające historię najnowszą.
Za szóstym razem Sigismund domyślił się, że ktoś podstępnie sabotuje próby połączenia się z Akademią i ukrócił te praktyki przeprowadzając z nimi pouczającą, ostrą i pełną wyrzutu rozmowę o właściwej roli społecznego buntownika i patrioty.
Nie przeszkodziło mu to jednak rozegrać z nimi szybkiej partyjki pokera zanim odszedł w świetle zachodzącego słońca powiewając płaszczem i beretem.
Charlie nie wiedział, jak następca tronu to robi, ale tylko on potrafił epicko powiewać beretem i poruszać się tak, jakby na skroniach nosił koronę, a nie kawałek moherowego materiału. Jak jednak na wieszcza przystało nie komentował, chociaż podejrzewał, że to spory współczynnik heroicznej i niebieskiej krwi w jego żyłach.

W końcu jednak nastąpił dzień, gdy wszystko poszło jak z płatka. Imperialiści nie kręcili się po karczmie, Felix miał względnie dobry humor, zbiegowie robili pranie bez marudzenia, a magiczny pył połyskiwał lekko na czystej wodzie w akwarium.
- Wzium, wzium? Magowie? - zaczął grobowym tonem Felix. Dla przyzwoitości odczekał całe trzy sekundy i odsunął się od tymczasowego portalu. - Ojej, chyba nie działa.
- To dlatego, że nie podałeś swojego kryptonimu - przypomniał mu złośliwie Charlie i przysiadł na parapecie.
Felix prychnął pogardliwie, zmierzył wszystkich morderczym spojrzeniem i zaczął jeszcze raz.
- Wzium, wzium, magowie. Biały Mruczek do Akademii Magicznej. Zgłoście się.
Przez chwilę miał wrażenie, że nic się nie dzieje, jednak wkrótce usłyszał zduszony chichot i zobaczył czyjaś odwróconą twarz w powierzchni wody.
- Witaj... Biały Mruczku... - Mężczyzna przygryzł wargi by się nie roześmiać. - Miau, że się tak wyrażę. O przepraszam, muszę skalibrować obraz. Zaraz wracam.
Felix przymknął oczy i odetchnął głębiej. Po raz kolejny w swoim krótkim życiu pomyślał, że może jednak warto byłoby się poddać i oddać cześć Imperium, ale jego ponure rozważania przerwał powrót barwnej postaci po drugiej stronie.
- Aloha! Antimodes Yr-Telarien, do usług twoich i twoich kociaków! - przedstawił się mężczyzna poprawiając włosy. - Spóźniliście się!
- Nieoczekiwane przeciwności. - Felix uniósł jedną brew. - Możesz mi wyjaśnić, jak my mamy ci przekazać zbiegów przez ten portal? Na krasnoluda jest nieco za mały.
- Przekazać? - zdziwił się mag. - Zbiegów? Nic takiego nam nie wiadomo.
- Jak to nie wiadomo?! - oburzył się Felix na co kilka par oczu zwróciło się na niego z uwielbieniem. - Myślisz, że ja na co dzień zatrudniam krasnoludy i sokoły do przepierek!?
- Bardzo mi przykro, jednak Ruch Oporu nie mówił nam nic o transporcie.
- Anti, nie rób sobie jaj. - Charlie nachylił się z drugiej strony akwarium.
- Sorry, Charlie, nie robię. Najwyżsi nie chcą mieszać się do nielegalnych przewozów między kontynentalnych. Musicie wymyślić coś innego.
- Jak ja ci wymyślę, to ci ten twój porucznik drugą stroną wyjdzie... - wysyczał Felix wyciągając ręce i próbując udusić maga przez wodę.
- Nie wspominaj jego imienia! To ten, którego imienia nie wolno wymawiać! - Mag zbladł ze wściekłości.
- Voldemort? - zainteresowała się uprzejmie Mae przewracając jedną z kartek swojej książki.
- Saverion!
- Ach, twój syn. - Pokiwała głową Echo.
- On mi już nie jest synem! Oni krewnym! Ani powinowatym. I winowatym też nie! - zapowietrzył się czarodziej. - Wydziedziczyłem go!
Felix zamyślił się na moment.
- To w sumie zrozumiałe. - Poczuł na sobie pełne wdzięczności spojrzenie Antimodesa i uśmiechnął się złośliwie, gdy milczenie z jego strony się przedłużało. - Nie myślałeś o zmianie stylu?
- Słucham? - zdumiał się mag.
- Sukienki w tym kształcie są już niemodne od dwóch sezonów.
Nagle zerwane połączenie mogło sugerować, że jednak będą zdani sami na siebie przy pozbywaniu się Mala i Sila z komórki na pranie.
Cóż, magowie nigdy nie byli zbyt przydatni.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Yrsa dnia Czw 17:23, 14 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Bezmózgi troll


Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 517
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z kosmosu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:00, 18 Cze 2014    Temat postu:

<3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin